Hyde Park - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/category/hyde-park/ Przygoda jest w nas! Mon, 03 Dec 2018 22:02:59 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.8.2 https://i0.wp.com/www.fundacjadziko.org/wp-content/uploads/2017/08/cropped-favicon2.png?fit=32%2C32&ssl=1 Hyde Park - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/category/hyde-park/ 32 32 154104200 Twój zachwyt nas nie ocali https://fundacjadziko.org/nie-ocali/ https://fundacjadziko.org/nie-ocali/#respond Mon, 09 Jul 2018 13:05:37 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=304 [czyta się 4 minuty]   Spędziłem część mojego dorosłego życia w poszukiwaniu zachwytu. Tak jak wiele osób łączyłem moją pasję do jazdy na nartach, wspinaczki i biegania z zamiłowaniem do konserwacji i dbałości o środowisko. Ale teraz, nie jestem tego już taki pewien: Czy zachwyt może nas uratować? Czy rekreacja na świeżym powietrzu naprawdę może wspierać ochronę zdrowia Ziemi, a nie tylko dostęp ludzi do przyrody? Podejrzewam, że odpowiedź to odbijające się pustym echem: nie. Po raz pierwszy spotkałem się […]

Artykuł Twój zachwyt nas nie ocali pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
[czyta się 4 minuty]

 

Spędziłem część mojego dorosłego życia w poszukiwaniu zachwytu. Tak jak wiele osób łączyłem moją pasję do jazdy na nartach, wspinaczki i biegania z zamiłowaniem do konserwacji i dbałości o środowisko. Ale teraz, nie jestem tego już taki pewien: Czy zachwyt może nas uratować? Czy rekreacja na świeżym powietrzu naprawdę może wspierać ochronę zdrowia Ziemi, a nie tylko dostęp ludzi do przyrody? Podejrzewam, że odpowiedź to odbijające się pustym echem: nie.

Po raz pierwszy spotkałem się z tą ideą jako student college’u i czułem, że to jest jak objawienie. To było tak, jakby moje własne narciarstwo, bieganie i wspinaczka zostały nagle nasycone właściwym celem. Nie byłem sam: z mediów społecznościowych ambasadorów marki przez oświadczenia organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną środowiska, po broszury branży outdoorowej, wszyscy mówili to samo: jest silny związek między rekreacją na świeżym powietrzu a ochroną Ziemi. Ostatecznie jednak ten sam, nieugięty zachwyt zaczął budzić moje podejrzenia. Czy nie było to po prostu wygodne, że cele przemysłu outdoorowego wartego [w USA – dop. mój] 887 miliardów dolarów idealnie pasowały do ​​ochrony środowiska? Że to, co było dobre dla biznesu, było dobre dla Ziemi? Zacząłem się zastanawiać, czy istnieją jakiekolwiek dowody popierające to założenie? Czy naprawdę ważniejsze było cieszyć się Ziemią niż walczyć o nią? A jeśli tak, to ważne dla kogo?

Nie byłem pierwszym, który to rozważał. We wczesnych latach 70. Riley Dunlap i Robert Heffernan, dwóch socjologów z Washington State University, zainteresowało się tym pytaniem. Chcieli wiedzieć, w jaki sposób rekreacja na świeżym powietrzu może wiązać się z rozwojem ruchu ekologicznego.” Dunlap i Heffernan próbowali odpowiedzieć na pytania: czy rekreacja na świeżym powietrzu była skorelowana z „troską o środowisko”, jak bardzo respondenci uważali, że rekreacja jest rozwiązaniem współczesnych problemów środowiskowych; czy różnica między sportami „doceniającymi”, takimi jak narciarstwo przełajowe i sporty „konsumpcyjne”, takie jak polowanie, robiła różnicę; i czy rekreacja była skorelowana z większą troską o lokalne środowisko, w przeciwieństwie do odległych, bardziej abstrakcyjnych problemów (jak wylesianie obszarów tropikalnych).

Ustalenia, opublikowane w 1975 r., w czasopiśmie „Rural Sociology”, były niejednoznaczne. Ogólnie rzecz biorąc, rekreacja na świeżym powietrzu była słabo skorelowana z ochroną środowiska, a nawet to zależało od rodzaju rekreacji i konkretnego problemu środowiskowego. Na przykład osoby, które wędrowały lub polowały, wykazywały pewne obawy dotyczące ochrony zagrożonych gatunków dzikich zwierząt, ale osoby odwiedzające parki narodowe już takich obaw nie miały. Ludzie korzystając z pól namiotowych byli zaniepokojeni zanieczyszczeniem rolniczym, ale żadna grupa nie była szczególnie zaniepokojona zanieczyszczeniem przemysłowym. (W końcu to były lata 70.)

Tymczasem druga i trzecia hipoteza Dunlapa i Heffernana znalazły mocne potwierdzenie. Oprócz kwestii ochrony dzikiej przyrody, uczestnicy „sportów doceniających” zawsze wykazywali wyższy poziom troski o kwestie ochrony środowiska niż uczestnicy „sportów konsumpcyjnych”. We wszystkich przypadkach respondenci bardziej interesowali się kwestiami środowiskowymi, które wpłynęły na ich wybór rekreacji, niż kwestiami, które nie miały takiego wpływu.

Czterdzieści lat temu ten artykuł okazał się bardzo wpływowy, tworząc kaskadę dalszych badań, które trwają do dziś. Jeśli cokolwiek można uogólnić na ich temat, to: rekreacja robi dla środowiska mniej, niż można się było spodziewać. „Journal of Experiential Education” z 2009 r.: „Tylko na podstawie tego, czy ktoś przebywa w przyrodzie, nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego postaw środowiskowych”.

Co ma znaczenie? Takie zmienne jak: płeć, dochód, wykształcenie, poglądy polityczne, tożsamość i wielkość miejsca zamieszkania. To pomaga wyjaśnić, dlaczego tak wiele pięknych szlaków jest zniszczonych przez turystów, lub dlaczego, w środku leśnej polany, znajdziesz wyblakłą puszkę Coorsa. [marka piwa]

Zachwyt jest chwiejnym gwarantem tego, że dojdzie do radykalnej zmiany postaw, których efektem będzie ochrona środowiska. Częściowo dlatego, że rekreacja na świeżym powietrzu oraz biznes wokół niej skupiony nie jest zjednoczony w celach i wartościach.

Co przede wszystkim chronimy? Czy powinniśmy walczyć o ziemie z otwartym dostępem publicznym, ponieważ zapewniają nam możliwości rekreacji czy dlatego, że wspierają różnorodność biologiczną? Czy powinniśmy chronić tylko te rośliny i zwierzęta, które bezpośrednio nam pomagają lub które uważamy za piękne – czy też powinniśmy walczyć o wszystkie gatunki? W dziedzinie biologii konserwatorskiej wiemy, że długoterminowa stabilność ekologiczna wymaga tego drugiego. Ale „zachwyt” skupia się na własnym doświadczeniu i nie ma interesu w dbaniu o bioróżnorodność lub zrównoważony ekosystem. Zachwyt chce wspinaczki w skale i lodzie!

Wysoce bioróżnorodny, ale mało charyzmatyczny pomnik narodowy [w USA] Cascade-Siskiyou, który stoi przed podobnymi zagrożeniami redukcji powierzchni ze strony administracji Trumpa, otrzymał ułamek uwagi ze strony przemysłu outdoorowego jak kultowy, świetnie nadający się do wspinaczki i wycieczek rowerowych, piaskowiec Bears Ears.

Co zatem mamy zrobić? Zamknąć się w domu i rozpaczać? Nie. Bo chociaż sama rekreacja może być kiepskim sposobem na zaszczepienie etyki środowiskowej, to jest to dobre miejsce na jej rozpoczęcie. I nacisk należy położyć właśnie na „miejsce”. Poprzez rozwijanie tego, co socjologowie nazywają przywiązaniem do miejsca – poczucie tożsamości i zależności od lokalnych krajobrazów – możemy wyjść poza krótkowzroczny pogląd na świat przyrody jako placu zabaw.

Istnieją dowody pochodzące z różnych badań (w USA, Japonii, Europie i innych krajach), że przywiązanie do miejsca, najbliższej okolicy zamieszkania może być jedyną rzeczą, która niweluje różnice socjoekonomiczne. To ono może mieć największy wpływ na zachowania ludzi przyjazne dla środowiska. Niektóre z tych badań wykazały, że oddany, regularny udział w rekreacji na świeżym powietrzu może pomóc nam rozwinąć głębokie połączenie człowiek – przyroda.

Daje mi to nadzieję, że inna kultura rekreacji na świeżym powietrzu, która podkreśla przyjemność poznawania dzikiego otoczenia własnego miejsca zamieszkania [MIKROWYPRAWY!] :)], może być potężną siłą budującą tę więź.

Nie potrzebujemy zachwytu. Potrzebujemy codziennych praktyk tworzących więzi z miejscami, które są tłem naszego życia.

To fragment tekstu, który pierwotnie ukazał się w „The Adventure Journal”. Skróty ode mnie, całość znajdziesz tutaj: https://www.adventure-journal.com/2018/05/sorry-stoke-wont-save-us/

Autor: Ethan Linck

Tłumaczenie: Łukasz Długowski

Artykuł Twój zachwyt nas nie ocali pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/nie-ocali/feed/ 0 304
Kobieta VS. plastik https://fundacjadziko.org/kobieta-vs-plastik/ https://fundacjadziko.org/kobieta-vs-plastik/#respond Thu, 14 Jun 2018 14:00:51 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=294 Martyna, przeczytałem twojego posta kilkakrotnie. Już wyliczam co wg. mnie jest w nim nie tak: 1. Używasz przesunięcia znaczeniowego, które jest klasycznym sposobem na manipulację w dyskusji pisząc o MIT/PRAWDA nt. szkła/plastiku. 2. Szkło nigdy się nie rozkłada, fakt i minus jednocześnie. Plus jest taki, że dzięki temu nie ma też szans na to, że rozłoży się np. na cząsteczki mikroplastiku, które później połkną ptaki, albo ryby, które my zjemy. 3. Wybierasz argumenty, które pasują do obrazka produktu, który promujesz. […]

Artykuł Kobieta VS. plastik pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Martyna, przeczytałem twojego posta kilkakrotnie. Już wyliczam co wg. mnie jest w nim nie tak:

1. Używasz przesunięcia znaczeniowego, które jest klasycznym sposobem na manipulację w dyskusji pisząc o MIT/PRAWDA nt. szkła/plastiku.

2. Szkło nigdy się nie rozkłada, fakt i minus jednocześnie. Plus jest taki, że dzięki temu nie ma też szans na to, że rozłoży się np. na cząsteczki mikroplastiku, które później połkną ptaki, albo ryby, które my zjemy.

3. Wybierasz argumenty, które pasują do obrazka produktu, który promujesz. Masz rację, że transport butelek PET to oszczędność na emisji CO2. Jednocześnie pomijasz fakt dot. tego, że przy produkcji PET zużywa się 17 l wody więcej niż przy szkle oraz powstaje 5 razy więcej gazów cieplarnianych. Do tego wydobycie ropy, która jest używana w produkcji PET, to zagrożenie dla środowiska wyciekami (wydobycie, transport), wiercenia w obszarach cennych przyrodniczo (Morze Północne, Arktyka) itp. Jak zliczyć te i inne apskekty, plus, który dajesz plastikowi, staje się minusem.

4. Pomijasz też fakt, że przy produkcji PET wykorzystywanych jest blisko 4 tys. różnych substancji chemicznych, z czego tylko 25% z nich zostało przebadanych. Są już badania, które sugerują, że prawdopodobnie część tych już nam znanych jest szkodliwa dla naszego zdrowia (antymon, nadmierna ilość estrogenu itp.)

5. Nie jest tak jak piszesz, że problemem nie jest rodzaj użytego materiału. To właśnie jest podstawowym problemem.

6. Zgadzam się, że trzeba stawiać na recyklingi i cieszę się, że o tym piszesz. Masz ogromny wpływ na ludzi. Nie zgadzam się z tym, że plastik jest lepszy. Ale mam nadzieję, że ta sytuacja nie skończy się na heheszkowatej krytyce ASZDziennika, a rozpocznie dyskusję nad recyklingiem na dużą skalę, m.in. z wprowadzeniem zwrotnych butelek plastikowych.

Powodzenia!

Treść posta Martyny:

Treść posta Martyny Wojciechowskiej nt. plastik vs. szkło Fot. Screen FB/martyna.world

Co Wy o tym myślicie?

[od razu uprzedzam, że hejt na Martynie = ban. Tylko merytoryczne uwagi] 

 

Źródła:

1. Retoryka i erystyka, podręczniki ze studiów

2. Wiedza nt. mikroplastiku pochodzi z różnych tekstów w mediach, które czytałem na przestrzeni lat. Wystarczy zguglać temat mikroplastiku.

3. https://www.theguardian.com/…/are-plastic-jars-better… oraz https://en.wikipedia.org/wiki/Polyester

4. http://www.ekologia.pl/…/szkodliwe-butelki-pet,8887.html

Artykuł Kobieta VS. plastik pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/kobieta-vs-plastik/feed/ 0 294
Sklepowa jest jak ksiądz https://fundacjadziko.org/sklepowa-jest-jak-mama/ https://fundacjadziko.org/sklepowa-jest-jak-mama/#respond Tue, 12 Jun 2018 11:00:41 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=288 Pani w domu oglądała telenowelę, ale zerwała się z kanapy jak tylko zobaczyła, że ja i Edek Marynarz* siedzimy pod sklepem. Na półkach miała Łomżę, jedną drożdżówkę z budyniem, trzy kartony ciastek i pęczek zielonych długopisów. Ja wziąłem po sztuce, Edek Marynarz wziął piwo, kolejne dzisiaj i przykucnął pod sklepem. – Przemek, przepraszam, że ci nie powiedziałem o tym kamieniu – powiedział do gościa, który podjechał Astrą. – Wziąłeś go? Przemek nic nie odpowiedział tylko wszedł do sklepu. Kiedy wyszedł z […]

Artykuł Sklepowa jest jak ksiądz pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Pani w domu oglądała telenowelę, ale zerwała się z kanapy jak tylko zobaczyła, że ja i Edek Marynarz* siedzimy pod sklepem. Na półkach miała Łomżę, jedną drożdżówkę z budyniem, trzy kartony ciastek i pęczek zielonych długopisów. Ja wziąłem po sztuce, Edek Marynarz wziął piwo, kolejne dzisiaj i przykucnął pod sklepem.

edf

– Przemek, przepraszam, że ci nie powiedziałem o tym kamieniu – powiedział do gościa, który podjechał Astrą. – Wziąłeś go?

Przemek nic nie odpowiedział tylko wszedł do sklepu. Kiedy wyszedł z foliówką pełną piwa, Edek zagaił jeszcze raz.

– On już tam z dziewięć lat leżał. Słyszysz?

Przemek tylko kiwnął głową, wsiadł do Astry i odjechał.

– Dobre dziewięć lat. Przepraszam, że nie powiedziałem – Edek rzucił za Astrą. Jakby przepraszał za największą zbrodnię, jakby wytłukł pół wioski. Pociągnął piwa, osunął się na ziemię i zaczął gadać do siebie. Pluł, wkurwiał się i kręcił głową jakby zaprzeczał, że to nie jego wina.

edf

Przy mnie przykucnął Dziadek. Zapytał czy przyjechałem na ryby, a potem sam mówił: syn informatyk w Warszawie, mieszkanie ma, a dom jeszcze kupił, tutej wyremontował mi poddasze, mówię po co?, a on: tato, dopóki jesteś, pieniądze mam, to robię, żona na raka w Katowicach umiera, córka w szpitalu z nią siedzi, sto sześćdziesiąt za hotel płaci, mówią, że trzustki się nie operuje, na wątrobę przeskoczył, a teraz na kości, ja mam hektar trzydzieści arów ziemi z łąką aż do samej rzeki ale dzierżawię, co ja będę robił? – podniósł butelkę, żeby wyduldać resztę piwa a ja wykorzystałem ten moment żeby uciec. Znam takich historyków, mogą tak mówić do zimy. Uciekłem żeby mnie nie zalał kolejnymi opowieściami. Odniosłem pustą flaszkę po Łomży, a za mną, do sklepu weszli Edek i Dziadek. Obsiedli sklepową razem z muchami i czekali aż się odezwie. Na spowiedź przyszli. Opowiedzieć o kamieniu i żonie, o hektarach, hotelu i żonie, co na raka umiera. Otym wszystkim, o czym rozmawiali już setki razy.

edf

 

*Edek Marynarz – nie pasuje mi słowo pijaczek, a menel tym bardziej. Oba są pogardliwe. Dlatego każda taka postać będzie Edkiem Marynarzem, który chwieje się jakby ziemia falowała mu pod nogami jak łódka podczas sztormu.

Artykuł Sklepowa jest jak ksiądz pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/sklepowa-jest-jak-mama/feed/ 0 288
Ile kosztuje twoja herbata? https://fundacjadziko.org/ile-kosztuje-twoja-herbata/ https://fundacjadziko.org/ile-kosztuje-twoja-herbata/#respond Mon, 19 Mar 2018 12:49:00 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=265 Mikrowyprawy: CO JEST NIE TAK Z PLANTACJAMI HERBATY? Tomek Augustyniak*: W Europie plantacje na Sri Lance kojarzą się z luksusem: wygodnymi hotelami w bungalowach i niespiesznymi podróżami koleją, by móc podziwiać malownicze krajobrazy. (nota bene pociągi jeżdżą powoli, bo infrastruktury kolejowej nie remontowano odkąd zbudowali ją Brytyjczycy). Biura podróży promują region fotografiami wystawnych śniadań i – oczywiście – uśmiechniętych Tamilek z koszami pełnymi zebranych liści. M: JAK JEST NAPRAWDĘ? T.A.: Nie wspomina się o tym, że plantacyjni robotnicy ledwo wiążą […]

Artykuł Ile kosztuje twoja herbata? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Mikrowyprawy: CO JEST NIE TAK Z PLANTACJAMI HERBATY?

Tomek Augustyniak*: W Europie plantacje na Sri Lance kojarzą się z luksusem: wygodnymi hotelami w bungalowach i niespiesznymi podróżami koleją, by móc podziwiać malownicze krajobrazy. (nota bene pociągi jeżdżą powoli, bo infrastruktury kolejowej nie remontowano odkąd zbudowali ją Brytyjczycy). Biura podróży promują region fotografiami wystawnych śniadań i – oczywiście – uśmiechniętych Tamilek z koszami pełnymi zebranych liści.

M: JAK JEST NAPRAWDĘ?

T.A.: Nie wspomina się o tym, że plantacyjni robotnicy ledwo wiążą koniec z końcem, że do produkcji masowo używa się pestycydów, a herbaciany fair trade to ponury żart. Górskie plantacje należą do dużych przedsiębiorstw, które od ponad 150 lat utrzymują ludzi w biedzie. Plantacyjni Tamilowie często mieszkają w domach pamiętających kolonialne czasy, z reguły nie mają na własność ani skrawka ziemi, a z wielu folwarków bardzo trudno się dostać do szkoły czy lekarza, bo drogi są fatalne. Zachodzą też poważne zmiany. Herbata zaczęła przynosić straty, więc plantatorzy wymyślili, że zwolnią większość pracowników, ziemię wydzierżawią zbieraczom i będą od nich kupować liście. Dla rodzin oznacza to odebranie różnych dodatków, płatnych urlopów macierzyńskich i zdrowotnych. Coraz więcej ludzi stamtąd ucieka.

M: CO CHCESZ ZMIENIĆ?

T.A.: Mój materiał ma przede wszystkim oddać głos pracownikom plantacji, którzy na co dzień nie mają okazji być wysłuchani, w przeciwieństwie do właścicieli przetwórni i herbacianych marek. Chcę zwalczyć postkolonialne stereotypy i pokazać, jak żyją ci, którzy rzeczywiście wytwarzają drugi najpopularniejszy napój świata. Chcę też ostrzec przed nieuczciwymi plantatorami, którzy na słowach „organiczny” i „sprawiedliwy handel” robią duże pieniądze, ale nie przyczyniają się do poprawy sytuacji zatrudnionych. Aby to pokazać zbieram pieniądze na reportaż multimedialny na Polakpotrafi.pl i proszę o wasze wsparcie. Pomożecie?

*Tomek Augustyniak – dziennikarz, od 2013 r. niezależny korespondent w Azji. Pisał m.in. dla Tygodnika Powszechnego, Polityki, Wprostu, Przeglądu i Wirtualnej Polski. Pracował w Indiach, Nepalu, Birmie, Malezji i Singapurze. Przez ponad rok mieszkał na Sri Lance.

Artykuł Ile kosztuje twoja herbata? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/ile-kosztuje-twoja-herbata/feed/ 0 6521
Jak starszy pan zmienia świat https://fundacjadziko.org/jak-starszy-pan-zmienia-swiat/ https://fundacjadziko.org/jak-starszy-pan-zmienia-swiat/#respond Wed, 31 Jan 2018 11:02:43 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=259 Gilberto miał kilkadziesiąt hektarów ziemi, na której wypasał owce, jego amerykański sąsiad, Doug Tompkins miał 200 tys. akrów, na której zlikwidował hodowlę tych zwierząt. Gigantyczne ranczo w południowym Chile, które działało tam od 1908 r. wykupił i zamienił w oksymoron: prywatny park narodowy. Zainwestował miliony dolarów w budowę szlaków, małego hotelu, kempingu i zatrudnienie kilkudziesięciu osób: naukowców, ogrodników oraz strażników. Zrobił to tylko po to, żeby za darmo udostępnić park ludziom i pozwolić przyrodzie żyć własnym życiem. – Gdybym mógł, strzeliłbym […]

Artykuł Jak starszy pan zmienia świat pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>

Gilberto miał kilkadziesiąt hektarów ziemi, na której wypasał owce, jego amerykański sąsiad, Doug Tompkins miał 200 tys. akrów, na której zlikwidował hodowlę tych zwierząt. Gigantyczne ranczo w południowym Chile, które działało tam od 1908 r. wykupił i zamienił w oksymoron: prywatny park narodowy. Zainwestował miliony dolarów w budowę szlaków, małego hotelu, kempingu i zatrudnienie kilkudziesięciu osób: naukowców, ogrodników oraz strażników. Zrobił to tylko po to, żeby za darmo udostępnić park ludziom i pozwolić przyrodzie żyć własnym życiem.

– Gdybym mógł, strzeliłbym mu w łeb – powiedział mi Gilberto, kiedy wiózł mnie do Parku Patagonia. Nienawidził Tompkinsa, bo obawiał się, że jego park zniszczy kulturę i tradycję gauchos, lokalnych kowbojów.

Kiedy w 2015 r. pierwszy raz byłem w Parku Patagonia Doug planował oddać go i kilka innych obszarów rządowi Chile. Ile za to chciał? Nic. Zero. Null. Jedyny warunek: Chile ma dołożyć drugie tyle ziemi i kontynuować ochronę przyrody. Doug nie dożył tej chwili, zmarł w 2015 r. ale dzieło dokończyła jego żona, Kristie Tompkins.

 

 

Parki Narodowe Chile

Wczoraj, wspólnie z prezydent Chile, Michelle Bachelet podpisała dekret ustanawiający pięć nowych parków: Pumalín, Melimoyu, Patagonia, Kawésqar i Cerro Castillo oraz powiększenie trzech już istniejących: Hornopirén, Corcovado oraz Isla Magdalena. Fundacja Tompkinsów przekazała milion akrów ziemi, rząd Chile dołożył kolejne dziewięć milionów. To obszar rozmiaru całej Szwajcarii, a w skali polskiej – trochę większy od Mazowsza. Nikt, nigdy wcześniej nie dokonał czegoś takiego.

Patagonia

Jak poradził sobie Gilberto i kim jest Doug? O tym, w kolejnym wpisie, mogę zdradzić tylko, że nie znosił Greenpeace’u 😉

Artykuł Jak starszy pan zmienia świat pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/jak-starszy-pan-zmienia-swiat/feed/ 0 259
Odpoczynek stał się najgorszą zbrodnią https://fundacjadziko.org/odpoczynek-stal-sie-najgorsza-zbrodnia/ https://fundacjadziko.org/odpoczynek-stal-sie-najgorsza-zbrodnia/#respond Thu, 29 Jun 2017 15:27:32 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=189 Moi znajomi przerwy w pracy spędzają w kiblu. Kumplom mówią: „Jakby co, nie wiesz gdzie jestem”. Chowają się, bo chcą odpocząć, a żeby to zrobić, grają na telefonach w „Hearthstone”. Są tak zaawansowani, że wkrótce uda im się opanować równoczesne granie i sikanie do pisuaru.  Mam podobnie. Co prawda nie sikam z telefonem w ręce, ale sięgam po niego jak nałogowiec. Przerwa od pracy przy komputerze? Kładę się na kanapie i przeglądam newsy albo fejsa w komórce. Koniec roboty przy […]

Artykuł Odpoczynek stał się najgorszą zbrodnią pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Moi znajomi przerwy w pracy spędzają w kiblu. Kumplom mówią: „Jakby co, nie wiesz gdzie jestem”. Chowają się, bo chcą odpocząć, a żeby to zrobić, grają na telefonach w „Hearthstone”. Są tak zaawansowani, że wkrótce uda im się opanować równoczesne granie i sikanie do pisuaru. 

Mam podobnie. Co prawda nie sikam z telefonem w ręce, ale sięgam po niego jak nałogowiec. Przerwa od pracy przy komputerze? Kładę się na kanapie i przeglądam newsy albo fejsa w komórce. Koniec roboty przy biurku? Biorę telefon i oglądam zdjęcia na Instagramie.

Wiem, że nie jestem sam. Według badań naukowców z Uniwersytetu w Lancaster w Wielkiej Brytanii przeciętnie korzystamy z komórki 5 godzin dziennie i zerkamy na nią 85 razy. (naukowcy wliczyli m.in. sprawdzanie godziny, słuchanie muzyki, dzwonienie, sprawdzanie aplikacji itp.)

Dlaczego przerwa z telefonem w kiblu to nie przerwa? A czy przerwą dla faceta, który kopie rowy, jest zamiana łopaty na widły? 

W mojej książce, „Mikrowyprawy w wielkim mieście”, rozmawiam z dr. hab Maciejem Błaszakiem, kognitywistą (nauka o mózgu, umyśle i zmysłach), który tłumaczy w czym problem:

Mózg powstał w warunkach, kiedy liczba informacji do przetworzenia była wielokrotnie mniejsza niż dzisiaj. Żyjemy w środowisku przeładowanym informacjami. Szacuje się, że jeśli weźmie pan do ręki czasopismo typu „Harvard Business Review”, to liczba informacji tam zawarta będzie równa temu, co przez całe życie mógł opanować mieszkaniec XVII-wiecznej Anglii. 

Mówiąc w skrócie: mamy mózgi jaskiniowców o pojemności jednej taczki, a próbujemy je wypełnić wywrotką informacji.

Żebyśmy mogli odpocząć potrzebujemy nic nie robić. Musimy przełączyć mózgi, w stan, który Ulrich Schnabel, autor książki „Sztuka leniuchowania” nazywa „wolnym biegiem”: to czas, w którym nie zarzucamy się nowymi informacjami. Nie wchodzimy na fejsa, nie oglądamy zdjęć, nie gramy. To czas, w którym leniuchujemy.

Problem w tym, że leniuchowanie, w społeczeństwie nastawionym na sukces i efektywność, stało się najgorszą zbrodnią. 

Nic nie robisz? Jesteś bezużyteczny. Nie palisz fajki na przerwie? Znaczy, że nie potrzebujesz przerwy. Nie siedzisz przed komputerem? Obijasz się.

Brzmi znajomo? Nie trzeba mieć surowego szefa żeby to usłyszeć. Staliśmy się własnymi katami. Wiem, bo sam tak się ze sobą obchodzę. Stąd sięganie po komórkę w czasie wolnym: to usprawiedliwienie przed samym sobą, że się nie obijam. Ale prawda jest taka, że ani wtedy tak naprawdę nie odpoczywam, ani nie pracuję. A im częściej to robię, tym bardziej jestem zmęczony, mniej kreatywny i produktywny. (a kasę jednak trzeba zarobić)

Jak się ratować? Zmienić całkowicie swoje przyzwyczajenia jest strasznie trudno. Szukałem pośredniej drogi, jakiegoś kompromisu i znalazłem go dzięki dr. hab. Maciejowi Błaszakowi: działaj ale offline.

Problemy współczesnego człowieka wynikają z tego, że jesteśmy przeintelektualizowani. Posługujemy się wyłącznie mózgiem, a ciało odstawiliśmy na bok. (…) Działania typu rzeźbiarstwo, taniec, balet, teatr kukiełkowy angażują człowieka poznawczo. („Mikrowyprawy w wielkim mieście”)

I przy okazji: relaksują. W mikroprzerwach, które robię od pracy nie mam czasu na teatr czy balet (poza tym: wyobrażacie sobie 100 kg faceta w rajtuzach?), za to mam czas na rzeźbienie.

 

To nawet za dużo powiedziane: na dłubanie w drewnie. I tak, od jakiegoś czasu w przerwach zamiast telefonu biorę kawałek drewna do ręki – wystarczy zwykły kijek – i strugam. Nie musi coś z tego wyjść, tym bardziej, że jestem antytalentem artystycznym, ale chodzi o samą czynność. Stąd te sterty trocin, którymi ostatnio zasypywałem was na fejsie. Zamiast siedzieć w komórce, siedzę w trocinach.

Na mnie działa. Efekt uboczny jest taki, że obok biurka leży sterta drewna 😛 

Chcecie spróbować?

Wstawcie w komentarzu pod postem zdjęcie miejsca, w którym będziecie dłubać w drewnie – wystarczy fotka biura + kawałek drewna. W jakiej formie to zrobicie, co dokładnie będzie na zdjęciu – decyzja należy do Was. Wybiorę dwa najfajniejsze ujęcia, które razem z Victorinox nagrodzę scyzorykiem-ikoną: czerwonym Climberem!

PS. Zdjęcia można zgłaszać do 6.07.2017 r. do północy. Do dzieła! 🙂

Artykuł Odpoczynek stał się najgorszą zbrodnią pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/odpoczynek-stal-sie-najgorsza-zbrodnia/feed/ 0 189
Jak złapałem prezydenta na stopa? https://fundacjadziko.org/prezydent-na-stopa/ https://fundacjadziko.org/prezydent-na-stopa/#respond Mon, 05 Jun 2017 10:55:40 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=84 Zatrudniliśmy się w Laponii, na północy Finlandii. Jeszcze daleko za Rovaniemi, stolicą św. Mikołaja, mieliśmy zbierać moroszki. Coś jak nasze maliny, tylko, że żółto-pomarańczowe, lekko kwaśne i rosnące na rozległych mokradłach północy. Na naszych terenach są reliktem epoki lodowcowej, są pod ochroną i trudno je spotkać. Występują sporadycznie na Pomorzu oraz w Sudetach. Miejsce spotkania: Tampere w południowej Finlandii. Z Polski ruszyliśmy stopem w kilkudniową podróż przez Litwę, Łotwę i Estonię. Kiedy kierowca ciężarówki wysadził nas za Rygą na Łotwie, […]

Artykuł Jak złapałem prezydenta na stopa? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Zatrudniliśmy się w Laponii, na północy Finlandii. Jeszcze daleko za Rovaniemi, stolicą św. Mikołaja, mieliśmy zbierać moroszki. Coś jak nasze maliny, tylko, że żółto-pomarańczowe, lekko kwaśne i rosnące na rozległych mokradłach północy. Na naszych terenach są reliktem epoki lodowcowej, są pod ochroną i trudno je spotkać. Występują sporadycznie na Pomorzu oraz w Sudetach.

Rovaniemi

Miejsce spotkania: Tampere w południowej Finlandii. Z Polski ruszyliśmy stopem w kilkudniową podróż przez Litwę, Łotwę i Estonię. Kiedy kierowca ciężarówki wysadził nas za Rygą na Łotwie, Ania zabrała się do wypisywania kolejnej tabliczki z miastem, a ja wyciągnąłem kciuk. Mogliśmy to załatwić jednym pchnięciem, Tallinn był na rzut beretem: 300 km dałoby się przejechać do wieczora. Zanim Ania napisała ostatnie „N” na mojego kciuka złapała się niebieska terenówka.

Wsiedliśmy, podziękowaliśmy i rozpoczęliśmy typową, autostopową gadkę:

  • Skąd jesteście?
  • Z Polski.
  • Co robicie?
  • Studenty, filozofia.

Aż po kilku pytaniach przyszedł czas na zamianę ról: A ty kto?

Możliwe, że przyszły prezydent. Właśnie decyduje o tym parlament Estonii. 

Chciałem parsknąć śmiechem, ale nie wypadało. Potem, kiedy facet się upierał zaczęliśmy mięknąć. Im więcej pytałem, i im więcej podawał szczegółów, tym stawał się bardziej wiarygodny: opowiadał o tym jak współpracował z Dariuszem Rosatim, polskim politykiem; jak uczestniczył w przygotowaniach Estonii do wejścia do Unii Europejskiej oraz jak za czasów naszego PRL-u jeździł po Stanach stopem. Widząc moje ciągłe niedowierzanie wyciągnął wizytówkę: poseł parlamentu europejskiego.

Rozstaliśmy się w porcie w Tallinnie. My wsiedliśmy na prom do Helsinek, on – niby – jechał do parlamentu.

Nie wierzyłem mu dopóki później nie przeczytałem w gazecie: Toomas Hendrik Ilves nowym prezydentem Estonii.

Toomas Hendrik Ilves

Został nim na dwie kadencje, do 2016 r. Pewnie wiele rzeczy zrobił, ale w mediach wsławił się głównie tym, że zawsze chodził w muszce. (Podwożąc nas prowadził tylko w koszuli) Do dziś mam w domu jego wizytówkę. Przez dziesięć lat jego prezydentury,

od najpotężniejszej postaci na świecie – Baracka Obamy – teoretycznie dzieliła mnie tylko jedna osoba. Mógłbym zadzwonić i, po starej znajomości, poprosić o połączenie.  

Nie skorzystałem, ale gdybym spróbował, a Toomas nie spuściłby mnie na drzewo, zastanawiam się o co zapytałbym Obamę?

Barack Obama

A Wy?

Czytaj dalej: Czy Trump zna cenę truskawek?

Artykuł Jak złapałem prezydenta na stopa? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/prezydent-na-stopa/feed/ 0 84
Czy Trump zna cenę truskawek? https://fundacjadziko.org/czy-trump-zna-cene-truskawek/ https://fundacjadziko.org/czy-trump-zna-cene-truskawek/#respond Tue, 05 Jul 2016 15:51:33 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=1 Prezydent Trump w Polsce. Człowiek, który oddycha brylantyną i dolarami. Jedyny prezydent, który wycofał się z tzw. porozumienia paryskiego, które miało przeciwdziałać skutkom zmian klimatu. Może elektorat się ucieszył, słupki na chwilę wzrosły. Ameryka znowu jest wielka. Trump podjął tę decyzję pomimo ostrzeżeń naukowców, w tym tych z NASA. Zgodnie z ich analizami ze względu na globalne ocieplenie Stany będą notować coraz więcej susz; strasznie upalne tygodnie, które dotychczas zdarzały się raz na 20 lat, będą się pojawiać co 2-3; będzie coraz […]

Artykuł Czy Trump zna cenę truskawek? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Prezydent Trump w Polsce. Człowiek, który oddycha brylantyną i dolarami. Jedyny prezydent, który wycofał się z tzw. porozumienia paryskiego, które miało przeciwdziałać skutkom zmian klimatu. Może elektorat się ucieszył, słupki na chwilę wzrosły. Ameryka znowu jest wielka.

Trump podjął tę decyzję pomimo ostrzeżeń naukowców, w tym tych z NASA. Zgodnie z ich analizami ze względu na globalne ocieplenie Stany będą notować coraz więcej susz; strasznie upalne tygodnie, które dotychczas zdarzały się raz na 20 lat, będą się pojawiać co 2-3; będzie coraz więcej burz i huraganów – głównie 4 i 5 stopnia; poziom mórz i oceanów podniesie się o 30 cm – 1,2 m. Zalane może zostać np. Miami, które już teraz boryka się z okresowym podtopieniami.

Ekonomiści z Citigroup obliczyli, że wzrost temperatury tylko o 1,5 stopnia Celsjusza spowoduje, że z globalnego PKB wyparuje 50 bilionów dolarów.

Naukowcy przewidują, że jeszcze w tym stuleciu temperatura podniesie się o 4-6 stopni. W samej Ameryce oznacza to utratę tysięcy miejsc pracy, niższe dochody i wyższe ceny żywności.

To nie Donald Trump za to zapłaci. Prezydent wsiądzie w swojego jeta i poleci gdzie go silniki poniosą. Kupi tam kawałek lądu niezagrożonego powodziami, wolnego od wojen o wodę i żywność. Postawi nową hacjendę i co wieczór przy kominku będzie popijał szampana i przegryzał go truskawkami. Dostarczą mu je pod drzwi z drugiego końca świata. Nie będzie go obchodziło ile kosztują: 16 zł za kilogram, jak obecnie w Warszawie, czy 100 zł.

Cenę odczuje pozostałe, biedne 99% świata.

Kiedy Trump ogłosił swoją decyzją w urzędzie ministra Jana Szyszki prawdopodobnie zapanowała euforia. Nasi politycy też nie wierzą w globalne ocieplenie. Równolegle naukowcy ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego badają możliwość upraw roślin stepowych w Polsce, bo z roku na rok mamy coraz mniej wody. Na jednego Polaka przypada 1600 m³ na rok, na przeciętnego Europejczyka prawie trzy razy tyle.

Kraj stepowieje. W obszar o charakterze półpustynnym może zamienić się Polska centralna: najbardziej zagrożona jest Wielkopolska, potem Łódzkie i Mazowsze. Drugie w kolejce jest południe: od Wrocławia, przez Katowice i Kraków po Lublin.

 

Przyczyny? Globalne ocieplenie klimatu. Według raportu Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej („Wpływ zmian klimatu na środowisko, gospodarkę i społeczeństwo”) do 2030 r. średnia temperatura w Polsce podniesie się o 0,2 – 0,4 stopni C. Jednocześnie czeka nas mniej opadów, coraz częściej będą się zdarzały intensywne burze.

Na zmianę będziemy doświadczać powodzi i suszy. Częściej będzie dochodzić do pożarów, huraganów i gradobić.

Następstwa globalnego ocieplenia klimatu wzmocnią planowane działania rządu PiS: nadmierna wycinka lasów, regulacja rzek i w konsekwencji osuszanie terenów podmokłych. Te lokalne czynniki, ramię w ramię z globalnymi, osuszały nas przez ostatnie dwieście lat. W artykule „Zagrożenie pustynnieniem w Polsce” opublikowanym w 2006 r. w  biuletynie Biura Bezpieczeństwa Narodowego wylicza je Łukasz Kudlicki

Kiedy wyschniemy na wiór, ruszymy na wojnę o dostęp do wody, do których miejscowo już dochodzi w Afryce (Darfur) i Azji (Kaszmir).

Trybunał Arbitrażowy w Hadze rozpatruje obecnie ponad 250 spraw związanych z konfliktami o wodę.

Skoro zabraknie wody, zabraknie też żywności. Biedni nie będą mogli jej kupić, a bogaci zapłacą każdą kwotę, jeszcze bardziej dumpingując ceny. Protesty i walki z krajów takich jak Indie, Jordania czy Mongolia, które można zobaczyć w TV, będziemy oglądać za oknem. Katastroficzne filmy z Hollywood będziemy kręcić na własnym podwórku.

Czas stać się egoistami. Nie mamy dzisiaj polityków, na których możemy liczyć. Ani na świecie, ani w Polsce.

Zostaliśmy sami i sami musimy o siebie zadbać.

Sadzić drzewa, blokować wycinki lasów (w szczególności w parkach narodowych), jeść mniej mięsa, naciskać na sklepy aby nie sprowadzały niepotrzebnych towarów z zagranicy, a kupowały je w Polsce, radykalnie zmniejszyć ilość plastiku (zobaczcie ile zostaje go wam po zakupach), zrezygnować z węgla i ropy naftowej, inwestować w energię odnawialną oraz naciskać na prezydentów miast aby stawiali na komunikację miejską.

Prawda jest taka, że nie ma dziś ważniejszego tematu niż ochrona środowiska. Spory o żołnierzy wyklętych, Tuska, czy SKOK-i nie będą miały sensu w świecie, w którym nie da się żyć.

 

 

 

 

 

 

 

Źródła:

  1. „Wpływ zmian klimatu na środowisko, gospodarkę i społeczeństwo” www.klimat.imgw.pl/wp-content/uploads/2011/02/zad.9_R2010.pdf
  2. „Zagrożenie pustynnieniem w Polsce” Łukasz Kudlicki www.bbn.gov.pl

Artykuł Czy Trump zna cenę truskawek? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/czy-trump-zna-cene-truskawek/feed/ 0 6520