przyroda a zdrowie - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/category/przyroda-a-zdrowie/ Przygoda jest w nas! Thu, 29 Aug 2024 15:12:18 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.8.2 https://i0.wp.com/www.fundacjadziko.org/wp-content/uploads/2017/08/cropped-favicon2.png?fit=32%2C32&ssl=1 przyroda a zdrowie - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/category/przyroda-a-zdrowie/ 32 32 154104200 Rzeka to nie jest ściek wodny. To żywiciel na wielupoziomach https://fundacjadziko.org/rzeka-to-nie-jest-sciek-wodny-to-zywiciel-na-wielupoziomach/ https://fundacjadziko.org/rzeka-to-nie-jest-sciek-wodny-to-zywiciel-na-wielupoziomach/#respond Mon, 19 Aug 2024 09:20:16 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=15941 Minęło już 5 lat jak udzieliłem wywiadu dla Onet Rano. Rozmowa dotyczyła roli rzek w naszym ekosystemie oraz ich znaczenia dla człowieka. Myślę, że temat ten jest bardzo aktualny i warto do niego wrócić.

Artykuł Rzeka to nie jest ściek wodny. To żywiciel na wielupoziomach pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Minęło już 5 lat jak udzieliłem wywiadu dla Onet Rano. Rozmowa dotyczyła roli rzek w naszym ekosystemie oraz ich znaczenia dla człowieka. Myślę, że temat ten jest bardzo aktualny i warto do niego wrócić. Pamiętajmy, że ochrona rzek to inwestycja w naszą przyszłość i przyszłość kolejnych pokoleń.

Rzeka jako źródło życia

Woda płynąca w rzekach jest podstawowym źródłem życia dla niezliczonej liczby organizmów, od mikroorganizmów po duże ssaki. Rzeki dostarczają niezbędne składniki odżywcze, są miejscem rozrodu dla wielu gatunków ryb, a także stanowią kluczowy element ekosystemów lądowych, nawadniając tereny uprawne i lasy.

Ekosystemy wodne i lądowe

Rzeka jest integralną częścią ekosystemów, przez które przepływa łącząc je ze sobą – od górskich źródeł po ujścia do mórz. Woda przenosi ze sobą nie tylko wodę, ale i substancje odżywcze, które są kluczowe dla roślin i zwierząt zamieszkujących te tereny.

„Rzeka to jak arteria krwi w organizmie – transportuje niezbędne składniki odżywcze i oczyszcza organizm”

Znaczenie dla ludzi

Rzeki od zawsze były kluczowe dla rozwoju ludzkich cywilizacji. Dostarczają wodę pitną, są źródłem pożywienia oraz umożliwiają transport i komunikację. Ważne jest zrozumienie i szacunek dla rzek w kontekście zrównoważonego rozwoju.

„Nie możemy traktować rzek jak ścieków, do których wrzucamy odpady. Musimy je chronić i dbać o nie, ponieważ od tego zależy nasze przetrwanie”

Wyzwalanie zanieczyszczeń

Bardzo ważną kwestią jest monitorowanie i redukcja zanieczyszczeń w rzekach. Zanieczyszczenia mają katastrofalny wpływ na ekosystemy wodne i zdrowie ludzkie. Warto inwestować w technologie oczyszczania wód oraz edukację społeczeństwa na temat znaczenia czystych rzek.

Rola rzek w klimacie

Rzeki pomagają regulować temperaturę i wilgotność, co ma bezpośredni wpływ na klimat lokalny i globalny.

„Ochrona rzek to także ochrona klimatu. Musimy zrozumieć, że wszystko jest ze sobą połączone”.

Rzeki to nie tylko ciek wodny, ale żywiciel na wielu poziomach, odgrywający kluczową rolę w ekosystemach i życiu człowieka. Musimy dbać o ich czystość i zdrowie, aby mogły dalej pełnić swoje niezastąpione funkcje.

Wywiad ten możesz obejrzeć w całości- TUTAJ.

Read in english.

Artykuł Rzeka to nie jest ściek wodny. To żywiciel na wielupoziomach pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/rzeka-to-nie-jest-sciek-wodny-to-zywiciel-na-wielupoziomach/feed/ 0 15941
Czy owce uratują świat? https://fundacjadziko.org/czy-owce-uratuja-swiat/ https://fundacjadziko.org/czy-owce-uratuja-swiat/#respond Thu, 31 Mar 2022 18:21:59 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=14545 Kilka lat temu pojechałem do pracy na farmie owiec. Po pierwszym dniu, kiedy obudziłem się w hotelu, stwierdziłem, że inne życie nie ma sensu. Że to jest mi tak bliskie, intensywne, z natychmiastową nagrodą w postaci rodzących się jagniąt, że nie chcę innego życia.

Artykuł Czy owce uratują świat? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Kilka lat temu pojechałem do pracy na farmie owiec. Po pierwszym dniu, kiedy obudziłem się w hotelu, stwierdziłem, że inne życie nie ma sensu.
Że to jest mi tak bliskie, intensywne, z natychmiastową nagrodą w postaci rodzących się jagniąt, że nie chcę innego życia.

Pracowałem dla Jamesa Rebanksa, farmera ale też autora bestsellerowych książek, w tym wydanej w Polsce „Życie pasterza. Opowieść z Krainy Jezior.”

James został moim przyjacielem, a także mentorem na linii rolnictwo-ekologia, bo jak się okazuje nie ma przyszłości bez odpowiedzialnego rolnictwa.

Dlaczego? Posłuchajcie!

Odcinek powstałe we współpracy z wydawnictwem Znak.

Tłumaczenie i overvoice: Joanna Długowska

Montaż: Anna Skoczek

Artykuł Czy owce uratują świat? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/czy-owce-uratuja-swiat/feed/ 0 14545
Jakie jest najgroźniejsze stworzenie w polskich lasach? https://fundacjadziko.org/jakie-jest-najgrozniejsze-stworzenie-w-polskich-lasach/ https://fundacjadziko.org/jakie-jest-najgrozniejsze-stworzenie-w-polskich-lasach/#respond Mon, 13 Dec 2021 11:17:08 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=14145 Jakie jest najgroźniejsze stworzenie w polskich lasach? Ułatwię Wam: ani wilk, ani niedźwiedź. To kleszcz! A że kleszczowy sezon mamy w pełni, będziemy rozmawiać o tym, jak się przed nimi uchronić. Posłuchajcie!

Artykuł Jakie jest najgroźniejsze stworzenie w polskich lasach? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Jakie jest najgroźniejsze stworzenie w polskich lasach? Ułatwię Wam: ani wilk, ani niedźwiedź. To kleszcz! A że kleszczowy sezon mamy w pełni, będziemy rozmawiać o tym, jak się przed nimi uchronić. Posłuchajcie!

Artykuł Jakie jest najgroźniejsze stworzenie w polskich lasach? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/jakie-jest-najgrozniejsze-stworzenie-w-polskich-lasach/feed/ 0 14145
Kleszcze – jak ochronić siebie i rodzinę? https://fundacjadziko.org/kleszcze-jak-ochronic-siebie-i-rodzine/ https://fundacjadziko.org/kleszcze-jak-ochronic-siebie-i-rodzine/#comments Thu, 26 Mar 2020 20:59:28 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=7706 Z kleszczami żyję od zawsze. Na pierwszym obozie harcerskim miałem ich kilka. Pamiętam, że na każdym takim wyjeździe, przed namiotem pielęgniarki codziennie stała kolejka do zabiegu. Rekordzista, miał ich kilkanaście jednego dnia. Chociaż większość mojego wolnego czasu spędzam w terenie, od kilku lat łapię ich mało, w sumie sporadycznie, trzy-cztery sztuki w roku. Jednak na kleszcze zwracam szczególną uwagę, bo to największe zagrożenie w naszych lasach. Jeśli czegoś już się bać, to nie wilków czy niedźwiedzi, ale właśnie kleszczy. Co kleszcze […]

Artykuł Kleszcze – jak ochronić siebie i rodzinę? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Z kleszczami żyję od zawsze. Na pierwszym obozie harcerskim miałem ich kilka. Pamiętam, że na każdym takim wyjeździe, przed namiotem pielęgniarki codziennie stała kolejka do zabiegu. Rekordzista, miał ich kilkanaście jednego dnia.

Chociaż większość mojego wolnego czasu spędzam w terenie, od kilku lat łapię ich mało, w sumie sporadycznie, trzy-cztery sztuki w roku. Jednak na kleszcze zwracam szczególną uwagę, bo to największe zagrożenie w naszych lasach. Jeśli czegoś już się bać, to nie wilków czy niedźwiedzi, ale właśnie kleszczy.

Co kleszcze lubią, a czego nie?
  • lubią jak jest wilgotno
  • lubią zacienione miejsca, nie są fanami upałów
  • polują głównie rano i wieczorem, w ciągu dnia mniej, bo jest im za gorąco
  • aktywne zaczynają być, kiedy temp. za dnia przekroczą 5 stopni Celsjusza. Kiedyś oznaczało to tyle, że kleszcze pojawiały się w marcu. Teraz, dzięki katastrofie klimatycznej są aktywne cały rok. W styczniu mnie dziabnęły nad Biebrzą.

Jak się chronić przed kleszczami? Są trzy fazy:

FAZA I – W DOMU:
  1. Kleszcze powodują boreliozę, na którą nie ma szczepionki oraz odkleszczowe zapalenie mózgu. Na wypadek tej drugiej choroby można się zaszczepić (pozdro dla antyszczepionkowców!). Odbywa się to w trzech turach i teraz jest dobry czas żeby przyjąć pierwszą dawkę.
  2. Przed wyjściem w teren dobrze się ubierz. Co to znaczy? Wysokie buty, długie spodnie wpuszczone w skarpetki, koszula lub bluza z długim rękawem i czapka / dżokejka. Po co? Chodzi o to, żeby maksymalnie utrudnić kleszczom dotarcie do skóry i wbicie się w nią.
  3. Spsikaj się repelentem. Ja najczęściej używam Muggi ale środków jest wiele. W tym domowe – macie jakieś swoje patenty? Jeśli tak, zostawcie info w komentarzu, żeby wszyscy mogli skorzystać.
FAZA II – W TERENIE:

Kleszcze są nielotami 😉 Sięgają tak wysoko jak wysoko sięga trawa ewentualnie krzaki (zwykle do 1-1,5 m). Nie wiszą na drzewach, nie skaczą z liany na lianę, trzymają dupsko na trawie i czekają (naukowcy ustalili, że nawet 13 lat!) aż przejdzie ofiara. Dlatego:

  1. Nie schodź ze szlaku. Im mniej będziesz zbaczał z udeptanej, szerokiej ścieżki, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zahaczysz o gałąź lub trawę i złapiesz kleszcza.
  2. Unikaj wysokich traw.
FAZA III – PO POWROCIE:
  1. Zanim wejdziesz do domu lub samochodu sprawdź czy nie masz na sobie kleszczy.
  2. W domu rozbierz się i sprawdź wszystkie newralgiczne miejsca: szyję, skórę za uszami, pachy, pachwiny, przeguby, zgięcia w łokciach i pod kolanami.
  3. Weź prysznic.
  4. Wypierz ciuchy.
  5. Jeśli znajdziesz kleszcza – usuń go. Według Głównego Inspektoratu Sanitarnego usunięcie kleszcza do 12 godzin od ukąszenia może uratować przed zachorowanie na boreliozę. Dlaczego? „Liczba prętków boreliozy, która przedostanie się do organizmu człowieka będzie zbyt mała, aby spowodować zakażenie” (GIS)
JAK USUWAĆ KLESZCZA?
  1. Nie smarować masłem ani tłuszczem.
  2. Nie przypalać.
  3. Wyciągnąć pęsetą, a miejsce po ukąszeniu odkazić. Sprawdzić czy kleszcz wyszedł cały oraz obserwować czy nie pojawia się rumień. Jeśli się pojawi, iść do lekarza. Choć trzeba pamiętać, że rumień nie pojawia się w 100% przypadków zarażenia boreliozą. Dlatego jeśli chcesz mieć pewność, że jesteś zdrowy, musisz zrobić badania krwi.

Mieliście już kiedyś kleszcza? Jak sobie poradziliście?

Artykuł Kleszcze – jak ochronić siebie i rodzinę? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/kleszcze-jak-ochronic-siebie-i-rodzine/feed/ 5 7706
Dlaczego myślę o śmierci? https://fundacjadziko.org/dlaczego-mysle-o-smierci/ https://fundacjadziko.org/dlaczego-mysle-o-smierci/#respond Tue, 05 Mar 2019 10:28:24 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=7468 Czasami robi się naprawdę przerażająco. Myślę sobie wtedy: mam nadzieję, że ten chwyt wytrzyma. Rozmowa ze wspinaczem Alexem Honnoldem Alex Honnold – (ur. 1985 r.), pochodzi z Sacramento w Kalifornii, gwiazda światowego wspinania, największe ściany pokonuje free solo (samotnie, bez liny i asekuracji), najbardziej znany ze wspinaczek wielkościanowych w Parku Narodowym Yosemite w USA ŁUKASZ DŁUGOWSKI: Dlaczego wyobrażasz sobie własną śmierć? ALEX HONNOLD: Nie chcę wpaść w panikę, kiedy znajdę się w trudnej sytuacji. To sposób kontrolowania całego procesu w celu zminimalizowania ryzyka. […]

Artykuł Dlaczego myślę o śmierci? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Czasami robi się naprawdę przerażająco. Myślę sobie wtedy: mam nadzieję, że ten chwyt wytrzyma. Rozmowa ze wspinaczem Alexem Honnoldem

Alex Honnold – (ur. 1985 r.), pochodzi z Sacramento w Kalifornii, gwiazda światowego wspinania, największe ściany pokonuje free solo (samotnie, bez liny i asekuracji), najbardziej znany ze wspinaczek wielkościanowych w Parku Narodowym Yosemite w USA

ŁUKASZ DŁUGOWSKI: Dlaczego wyobrażasz sobie własną śmierć?

ALEX HONNOLD: Nie chcę wpaść w panikę, kiedy znajdę się w trudnej sytuacji. To sposób kontrolowania całego procesu w celu zminimalizowania ryzyka. Kiedy tkwię nieruchomo w ścianie, lubię sobie wyobrażać widok, który będę miał przed oczami, uczucie smagania wiatrem. W ten sposób oswajam te wszystkie doznania. Im więcej czasu im poświęcam, tym łatwiej jest mi podczas prawdziwej wspinaczki.

Czym jest wspinaczka free solo?

AH: To wspinanie bez liny, zabezpieczeń i partnera. Zakładasz buty do wspinaczki, bierzesz woreczek z magnezją – proszkiem zapobiegającym ślizganiu się rąk na skałach – i wchodzisz w ścianę. Ale ludziom wydaje się, że free solo to wspinanie na żywca, bez żadnego przygotowania. Prawie wszystkie drogi, które robiłem free solo, najpierw przechodziłem z asekuracją i partnerem.

Uważasz to za ryzykowne?

AH: Jeśli dużo trenujesz i wspinasz się sam free solo w idealnych warunkach pogodowych, na dobrej skale, to nie ma zbyt wiele czynników ryzyka poza mną samym. A skoro wszystko zależy ode mnie, to ryzyko jest minimalne. Choć konsekwencje jakiegokolwiek błędu są śmiertelne. Z tym że one są bardzo mało prawdopodobne – bliskie zera.

Kto według ciebie ryzykuje więcej: Alex Honnold, który wspina się bez liny, czy gość, który całe dnie siedzi na kanapie przed telewizorem?

AH: Wydaje mi się, że śmiertelność wśród osób, które prowadzą siedzący tryb życia, może być wyższa niż wśród aktywnych, ale ostrożnych wspinaczy free solo. Mój tato zmarł na zawał w wieku 35 lat, biegnąc przez lotnisko. Prowadził siedzący tryb życia i miał nadwagę – dwa czynniki sprzyjające chorobom serca. Dlatego bardzo dbam o kondycję fizyczną i prowadzę zdrowy tryb życia. Robię to, co kocham, i robię to świadomie, zamiast żyć bezmyślnie i pewnego dnia umrzeć z błahego powodu.

Dlaczego wspinasz się bez asekuracji?

AH: Bo ja wiem? Free solo to ułamek mojego wspinania, tylko od czasu do czasu poświęcam się temu na dłużej, żeby przejść jakieś nowe drogi. To nie ma nic wspólnego z bezmyślną pogonią za adrenaliną. Ale jest w tym dodatkowa satysfakcja, to zdecydowanie bardziej intensywne doznanie wspinania. Wszystko przeżywa się bardziej, tak jakbyś podkręcał kontrast zdjęcia. Wspinaczka free solo wymaga wzmożonej uważności. Z liną jesteś dużo bardziej wyluzowany – możesz odpaść od ściany, ale lina cię utrzyma, nic ci się nie stanie.

Wolisz z liną czy bez?

AH: Z liną, bo jest przy tym więcej zabawy i luzu. Kiedy idziemy z moją dziewczyną wspinać się na cały dzień, to jest to o wiele fajniejsze niż żmudne treningi do wspinaczki solo.Wspinanie solo do końca życia byłoby dla mnie tym samym, czym dla futbolisty dożywotnia gra tylko w finałach mistrzostw świata. To zbyt intensywne przeżycie, czasem po prostu chce się zagrać normalny mecz, potrenować z zespołem, przyjaciółmi.

 

Więcej przeczytacie w Gazecie Wyborczej: tutaj

 

Fot: Jimmy Chin

Artykuł Dlaczego myślę o śmierci? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/dlaczego-mysle-o-smierci/feed/ 0 7468
Dlaczego w Szkocji nie zrobiłem ani jednego zdjęcia? https://fundacjadziko.org/dlaczego-w-szkocji-nie-zrobilem-ani-jednego-zdjecia/ https://fundacjadziko.org/dlaczego-w-szkocji-nie-zrobilem-ani-jednego-zdjecia/#respond Wed, 05 Dec 2018 14:36:11 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=7140 Nie wiem jak sobie wyobrażacie życie współczesnego podróżnika, ale jest duża szansa, że niewiele ma wspólnego z tymi wyobrażeniami. Przede wszystkim w podróży spędzamy mniej czasu niż przed komputerem. Powiedziałbym nawet, że na pisaniu, odpowiadaniu na mejle, wiadomości i posty spędzam 60% czasu. Kolejne 20% na czytaniu i wymyślaniu nowych mikrowypraw. Pozostałe 20% to podróż.   Co wcale nie znaczy, że w tej podróży jestem wolny od ekranu. Muszę zrobić zdjęcia, nagrać relację, wrzucić zdjęcia i filmy, odpowiadać na mejle, […]

Artykuł Dlaczego w Szkocji nie zrobiłem ani jednego zdjęcia? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Nie wiem jak sobie wyobrażacie życie współczesnego podróżnika, ale jest duża szansa, że niewiele ma wspólnego z tymi wyobrażeniami. Przede wszystkim w podróży spędzamy mniej czasu niż przed komputerem. Powiedziałbym nawet, że na pisaniu, odpowiadaniu na mejle, wiadomości i posty spędzam 60% czasu. Kolejne 20% na czytaniu i wymyślaniu nowych mikrowypraw. Pozostałe 20% to podróż.

 

Co wcale nie znaczy, że w tej podróży jestem wolny od ekranu. Muszę zrobić zdjęcia, nagrać relację, wrzucić zdjęcia i filmy, odpowiadać na mejle, posty i pytania. Tego siedzenia w internecie zrobiło się tak dużo, że zaczyna zjadać samą ideę jaka na początku mi przyświecała. Co więcej, w podróży powoli przestaję myśleć o ludziach i miejscach, które spotykam, a o tym, że to by się „nadawało na Fejsa”. Założę się, że większość ze współczesnych, zawodowych podróżników, ma podobny problem.

Tak jak my wszyscy. Komórki weszły już w każdy zakątek naszego życia: 50% Polaków pierwsze, co robi po przebudzeniu to nie staje przed ekspresem do kawy, tylko sięga po telefon, trzy czwarte przewija ekran przed pójściem spać, a 32% zabiera komórkę do toalety.  (Co ze starym, dobrym czytaniem etykiet na Domestosie i proszku do prania?)

 

Przyznaję się: sięgam po komórkę nawet wtedy, kiedy nie muszę. Sprawdzam internet choć nie mam po co. Przeglądam serwisy informacyjne, choć robiłem to już kilka razy wcześniej. Ale wiem też, że nie ma się co biczować. Tak jesteśmy skonstruowani. W dużym uproszczeniu: internet działa na nas jak opium. Nowe powiadomienia, lajki i wiadomości – każdy z nich to czysty narkotyk wstrzyknięty w żyłę. (sprawdźcie hasło: pętla dopaminowa). Współczesnym Pablo Escobarem jest Mark Zuckerberg, twórca Facebooka.

 

Uznałem, że nie ma innej opcji jak odciąć się totalnie. Nie obiecywać sobie, że przez godzinę nie sprawdzę telefonu, ale w ogóle nie dać sobie możliwości żeby wziąć go do ręki. Dlatego coraz częściej wychodząc na miasto, zostawiam komórkę w domu. Wydzieram sobie godzinę wolności.

 

Zastanawiałem się jak sobie z tym poradzić podczas podróży? Jak wrócić do stanu, kiedy istotą bycia w drodze było samo bycie w drodze? Czytałem badania wg. których sama obecność telefonu w pobliżu, nawet nieużywanego obniża możliwości poznawcze mózgu. W takim razie co dzieje się, kiedy go używam? Zapytałem o to dr. Macieja Błaszaka, kognitywistę z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu:

  • Rozmowa przez telefon angażuje system uwagowy związany z siecią wykonawczą kory mózgowej (central executive network). Antagonistą tej sieci jest sieć domyślna, zwana czasami siecią stanu spoczynkowego (default mode network) i to ona jest odpowiedzialna za coś, co byśmy nazwali: „uroki podróżowania”, czyli przeżycia skłaniające do refleksji, odpoczynku i pobudzające kreatywność.

 

Dlatego podczas ostatniej podróży po górach zachodniej Szkocji nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Rodzinie i współpracownikom powiedziałem, że przez pięć dni mnie nie ma. Jestem poza zasięgiem. Niczego nie odbieram i niczego nie nadaję. I udało się, ani razu nie włączyłem telefonu. Przestałem po niego sięgać, zajmować się tym, co w internecie, a skupiłem się na tym, co w prawdziwym życiu. Naszą ulubioną rozrywką – zamiast przewijania ekranu – było gapienie się w przestrzeń. Stawialiśmy przed schroniskiem krzesła, siadaliśmy i gapiliśmy się na góry. Na gonione przez wiatr chmury, na te ulotne chwile, kiedy na kilka sekund słońce wychodziło zza chmur i na rozmowie. Robiliśmy najważniejsze rzeczy w życiu.

Szkocja bothies

Pomimo tego, że Szkocja przeczołgała nas nieustannym deszczem i wiatrem, wróciłem wypoczęty jak nigdy. Spróbujcie, obiecuję Wam, że zakochacie się w byciu offline.

 

  • no dobra, zrobiłem jedno zdjęcie ale z gołą dupą dla żony. Nie chcecie go oglądać.

** zdjęcia ilustrujące tekst zrobił Piotr, z którym podróżowałem. Przy okazji: Piotr robi przepiękne noże kuchenne, zerknijcie. 

Artykuł Dlaczego w Szkocji nie zrobiłem ani jednego zdjęcia? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/dlaczego-w-szkocji-nie-zrobilem-ani-jednego-zdjecia/feed/ 0 7140
Twój zachwyt nas nie ocali https://fundacjadziko.org/nie-ocali/ https://fundacjadziko.org/nie-ocali/#respond Mon, 09 Jul 2018 13:05:37 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=304 [czyta się 4 minuty]   Spędziłem część mojego dorosłego życia w poszukiwaniu zachwytu. Tak jak wiele osób łączyłem moją pasję do jazdy na nartach, wspinaczki i biegania z zamiłowaniem do konserwacji i dbałości o środowisko. Ale teraz, nie jestem tego już taki pewien: Czy zachwyt może nas uratować? Czy rekreacja na świeżym powietrzu naprawdę może wspierać ochronę zdrowia Ziemi, a nie tylko dostęp ludzi do przyrody? Podejrzewam, że odpowiedź to odbijające się pustym echem: nie. Po raz pierwszy spotkałem się […]

Artykuł Twój zachwyt nas nie ocali pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
[czyta się 4 minuty]

 

Spędziłem część mojego dorosłego życia w poszukiwaniu zachwytu. Tak jak wiele osób łączyłem moją pasję do jazdy na nartach, wspinaczki i biegania z zamiłowaniem do konserwacji i dbałości o środowisko. Ale teraz, nie jestem tego już taki pewien: Czy zachwyt może nas uratować? Czy rekreacja na świeżym powietrzu naprawdę może wspierać ochronę zdrowia Ziemi, a nie tylko dostęp ludzi do przyrody? Podejrzewam, że odpowiedź to odbijające się pustym echem: nie.

Po raz pierwszy spotkałem się z tą ideą jako student college’u i czułem, że to jest jak objawienie. To było tak, jakby moje własne narciarstwo, bieganie i wspinaczka zostały nagle nasycone właściwym celem. Nie byłem sam: z mediów społecznościowych ambasadorów marki przez oświadczenia organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną środowiska, po broszury branży outdoorowej, wszyscy mówili to samo: jest silny związek między rekreacją na świeżym powietrzu a ochroną Ziemi. Ostatecznie jednak ten sam, nieugięty zachwyt zaczął budzić moje podejrzenia. Czy nie było to po prostu wygodne, że cele przemysłu outdoorowego wartego [w USA – dop. mój] 887 miliardów dolarów idealnie pasowały do ​​ochrony środowiska? Że to, co było dobre dla biznesu, było dobre dla Ziemi? Zacząłem się zastanawiać, czy istnieją jakiekolwiek dowody popierające to założenie? Czy naprawdę ważniejsze było cieszyć się Ziemią niż walczyć o nią? A jeśli tak, to ważne dla kogo?

Nie byłem pierwszym, który to rozważał. We wczesnych latach 70. Riley Dunlap i Robert Heffernan, dwóch socjologów z Washington State University, zainteresowało się tym pytaniem. Chcieli wiedzieć, w jaki sposób rekreacja na świeżym powietrzu może wiązać się z rozwojem ruchu ekologicznego.” Dunlap i Heffernan próbowali odpowiedzieć na pytania: czy rekreacja na świeżym powietrzu była skorelowana z „troską o środowisko”, jak bardzo respondenci uważali, że rekreacja jest rozwiązaniem współczesnych problemów środowiskowych; czy różnica między sportami „doceniającymi”, takimi jak narciarstwo przełajowe i sporty „konsumpcyjne”, takie jak polowanie, robiła różnicę; i czy rekreacja była skorelowana z większą troską o lokalne środowisko, w przeciwieństwie do odległych, bardziej abstrakcyjnych problemów (jak wylesianie obszarów tropikalnych).

Ustalenia, opublikowane w 1975 r., w czasopiśmie „Rural Sociology”, były niejednoznaczne. Ogólnie rzecz biorąc, rekreacja na świeżym powietrzu była słabo skorelowana z ochroną środowiska, a nawet to zależało od rodzaju rekreacji i konkretnego problemu środowiskowego. Na przykład osoby, które wędrowały lub polowały, wykazywały pewne obawy dotyczące ochrony zagrożonych gatunków dzikich zwierząt, ale osoby odwiedzające parki narodowe już takich obaw nie miały. Ludzie korzystając z pól namiotowych byli zaniepokojeni zanieczyszczeniem rolniczym, ale żadna grupa nie była szczególnie zaniepokojona zanieczyszczeniem przemysłowym. (W końcu to były lata 70.)

Tymczasem druga i trzecia hipoteza Dunlapa i Heffernana znalazły mocne potwierdzenie. Oprócz kwestii ochrony dzikiej przyrody, uczestnicy „sportów doceniających” zawsze wykazywali wyższy poziom troski o kwestie ochrony środowiska niż uczestnicy „sportów konsumpcyjnych”. We wszystkich przypadkach respondenci bardziej interesowali się kwestiami środowiskowymi, które wpłynęły na ich wybór rekreacji, niż kwestiami, które nie miały takiego wpływu.

Czterdzieści lat temu ten artykuł okazał się bardzo wpływowy, tworząc kaskadę dalszych badań, które trwają do dziś. Jeśli cokolwiek można uogólnić na ich temat, to: rekreacja robi dla środowiska mniej, niż można się było spodziewać. „Journal of Experiential Education” z 2009 r.: „Tylko na podstawie tego, czy ktoś przebywa w przyrodzie, nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego postaw środowiskowych”.

Co ma znaczenie? Takie zmienne jak: płeć, dochód, wykształcenie, poglądy polityczne, tożsamość i wielkość miejsca zamieszkania. To pomaga wyjaśnić, dlaczego tak wiele pięknych szlaków jest zniszczonych przez turystów, lub dlaczego, w środku leśnej polany, znajdziesz wyblakłą puszkę Coorsa. [marka piwa]

Zachwyt jest chwiejnym gwarantem tego, że dojdzie do radykalnej zmiany postaw, których efektem będzie ochrona środowiska. Częściowo dlatego, że rekreacja na świeżym powietrzu oraz biznes wokół niej skupiony nie jest zjednoczony w celach i wartościach.

Co przede wszystkim chronimy? Czy powinniśmy walczyć o ziemie z otwartym dostępem publicznym, ponieważ zapewniają nam możliwości rekreacji czy dlatego, że wspierają różnorodność biologiczną? Czy powinniśmy chronić tylko te rośliny i zwierzęta, które bezpośrednio nam pomagają lub które uważamy za piękne – czy też powinniśmy walczyć o wszystkie gatunki? W dziedzinie biologii konserwatorskiej wiemy, że długoterminowa stabilność ekologiczna wymaga tego drugiego. Ale „zachwyt” skupia się na własnym doświadczeniu i nie ma interesu w dbaniu o bioróżnorodność lub zrównoważony ekosystem. Zachwyt chce wspinaczki w skale i lodzie!

Wysoce bioróżnorodny, ale mało charyzmatyczny pomnik narodowy [w USA] Cascade-Siskiyou, który stoi przed podobnymi zagrożeniami redukcji powierzchni ze strony administracji Trumpa, otrzymał ułamek uwagi ze strony przemysłu outdoorowego jak kultowy, świetnie nadający się do wspinaczki i wycieczek rowerowych, piaskowiec Bears Ears.

Co zatem mamy zrobić? Zamknąć się w domu i rozpaczać? Nie. Bo chociaż sama rekreacja może być kiepskim sposobem na zaszczepienie etyki środowiskowej, to jest to dobre miejsce na jej rozpoczęcie. I nacisk należy położyć właśnie na „miejsce”. Poprzez rozwijanie tego, co socjologowie nazywają przywiązaniem do miejsca – poczucie tożsamości i zależności od lokalnych krajobrazów – możemy wyjść poza krótkowzroczny pogląd na świat przyrody jako placu zabaw.

Istnieją dowody pochodzące z różnych badań (w USA, Japonii, Europie i innych krajach), że przywiązanie do miejsca, najbliższej okolicy zamieszkania może być jedyną rzeczą, która niweluje różnice socjoekonomiczne. To ono może mieć największy wpływ na zachowania ludzi przyjazne dla środowiska. Niektóre z tych badań wykazały, że oddany, regularny udział w rekreacji na świeżym powietrzu może pomóc nam rozwinąć głębokie połączenie człowiek – przyroda.

Daje mi to nadzieję, że inna kultura rekreacji na świeżym powietrzu, która podkreśla przyjemność poznawania dzikiego otoczenia własnego miejsca zamieszkania [MIKROWYPRAWY!] :)], może być potężną siłą budującą tę więź.

Nie potrzebujemy zachwytu. Potrzebujemy codziennych praktyk tworzących więzi z miejscami, które są tłem naszego życia.

To fragment tekstu, który pierwotnie ukazał się w „The Adventure Journal”. Skróty ode mnie, całość znajdziesz tutaj: https://www.adventure-journal.com/2018/05/sorry-stoke-wont-save-us/

Autor: Ethan Linck

Tłumaczenie: Łukasz Długowski

Artykuł Twój zachwyt nas nie ocali pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/nie-ocali/feed/ 0 304
Kobieta VS. plastik https://fundacjadziko.org/kobieta-vs-plastik/ https://fundacjadziko.org/kobieta-vs-plastik/#respond Thu, 14 Jun 2018 14:00:51 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=294 Martyna, przeczytałem twojego posta kilkakrotnie. Już wyliczam co wg. mnie jest w nim nie tak: 1. Używasz przesunięcia znaczeniowego, które jest klasycznym sposobem na manipulację w dyskusji pisząc o MIT/PRAWDA nt. szkła/plastiku. 2. Szkło nigdy się nie rozkłada, fakt i minus jednocześnie. Plus jest taki, że dzięki temu nie ma też szans na to, że rozłoży się np. na cząsteczki mikroplastiku, które później połkną ptaki, albo ryby, które my zjemy. 3. Wybierasz argumenty, które pasują do obrazka produktu, który promujesz. […]

Artykuł Kobieta VS. plastik pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Martyna, przeczytałem twojego posta kilkakrotnie. Już wyliczam co wg. mnie jest w nim nie tak:

1. Używasz przesunięcia znaczeniowego, które jest klasycznym sposobem na manipulację w dyskusji pisząc o MIT/PRAWDA nt. szkła/plastiku.

2. Szkło nigdy się nie rozkłada, fakt i minus jednocześnie. Plus jest taki, że dzięki temu nie ma też szans na to, że rozłoży się np. na cząsteczki mikroplastiku, które później połkną ptaki, albo ryby, które my zjemy.

3. Wybierasz argumenty, które pasują do obrazka produktu, który promujesz. Masz rację, że transport butelek PET to oszczędność na emisji CO2. Jednocześnie pomijasz fakt dot. tego, że przy produkcji PET zużywa się 17 l wody więcej niż przy szkle oraz powstaje 5 razy więcej gazów cieplarnianych. Do tego wydobycie ropy, która jest używana w produkcji PET, to zagrożenie dla środowiska wyciekami (wydobycie, transport), wiercenia w obszarach cennych przyrodniczo (Morze Północne, Arktyka) itp. Jak zliczyć te i inne apskekty, plus, który dajesz plastikowi, staje się minusem.

4. Pomijasz też fakt, że przy produkcji PET wykorzystywanych jest blisko 4 tys. różnych substancji chemicznych, z czego tylko 25% z nich zostało przebadanych. Są już badania, które sugerują, że prawdopodobnie część tych już nam znanych jest szkodliwa dla naszego zdrowia (antymon, nadmierna ilość estrogenu itp.)

5. Nie jest tak jak piszesz, że problemem nie jest rodzaj użytego materiału. To właśnie jest podstawowym problemem.

6. Zgadzam się, że trzeba stawiać na recyklingi i cieszę się, że o tym piszesz. Masz ogromny wpływ na ludzi. Nie zgadzam się z tym, że plastik jest lepszy. Ale mam nadzieję, że ta sytuacja nie skończy się na heheszkowatej krytyce ASZDziennika, a rozpocznie dyskusję nad recyklingiem na dużą skalę, m.in. z wprowadzeniem zwrotnych butelek plastikowych.

Powodzenia!

Treść posta Martyny:

Treść posta Martyny Wojciechowskiej nt. plastik vs. szkło Fot. Screen FB/martyna.world

Co Wy o tym myślicie?

[od razu uprzedzam, że hejt na Martynie = ban. Tylko merytoryczne uwagi] 

 

Źródła:

1. Retoryka i erystyka, podręczniki ze studiów

2. Wiedza nt. mikroplastiku pochodzi z różnych tekstów w mediach, które czytałem na przestrzeni lat. Wystarczy zguglać temat mikroplastiku.

3. https://www.theguardian.com/…/are-plastic-jars-better… oraz https://en.wikipedia.org/wiki/Polyester

4. http://www.ekologia.pl/…/szkodliwe-butelki-pet,8887.html

Artykuł Kobieta VS. plastik pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/kobieta-vs-plastik/feed/ 0 294
Ile kosztuje twoja herbata? https://fundacjadziko.org/ile-kosztuje-twoja-herbata/ https://fundacjadziko.org/ile-kosztuje-twoja-herbata/#respond Mon, 19 Mar 2018 12:49:00 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=265 Mikrowyprawy: CO JEST NIE TAK Z PLANTACJAMI HERBATY? Tomek Augustyniak*: W Europie plantacje na Sri Lance kojarzą się z luksusem: wygodnymi hotelami w bungalowach i niespiesznymi podróżami koleją, by móc podziwiać malownicze krajobrazy. (nota bene pociągi jeżdżą powoli, bo infrastruktury kolejowej nie remontowano odkąd zbudowali ją Brytyjczycy). Biura podróży promują region fotografiami wystawnych śniadań i – oczywiście – uśmiechniętych Tamilek z koszami pełnymi zebranych liści. M: JAK JEST NAPRAWDĘ? T.A.: Nie wspomina się o tym, że plantacyjni robotnicy ledwo wiążą […]

Artykuł Ile kosztuje twoja herbata? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Mikrowyprawy: CO JEST NIE TAK Z PLANTACJAMI HERBATY?

Tomek Augustyniak*: W Europie plantacje na Sri Lance kojarzą się z luksusem: wygodnymi hotelami w bungalowach i niespiesznymi podróżami koleją, by móc podziwiać malownicze krajobrazy. (nota bene pociągi jeżdżą powoli, bo infrastruktury kolejowej nie remontowano odkąd zbudowali ją Brytyjczycy). Biura podróży promują region fotografiami wystawnych śniadań i – oczywiście – uśmiechniętych Tamilek z koszami pełnymi zebranych liści.

M: JAK JEST NAPRAWDĘ?

T.A.: Nie wspomina się o tym, że plantacyjni robotnicy ledwo wiążą koniec z końcem, że do produkcji masowo używa się pestycydów, a herbaciany fair trade to ponury żart. Górskie plantacje należą do dużych przedsiębiorstw, które od ponad 150 lat utrzymują ludzi w biedzie. Plantacyjni Tamilowie często mieszkają w domach pamiętających kolonialne czasy, z reguły nie mają na własność ani skrawka ziemi, a z wielu folwarków bardzo trudno się dostać do szkoły czy lekarza, bo drogi są fatalne. Zachodzą też poważne zmiany. Herbata zaczęła przynosić straty, więc plantatorzy wymyślili, że zwolnią większość pracowników, ziemię wydzierżawią zbieraczom i będą od nich kupować liście. Dla rodzin oznacza to odebranie różnych dodatków, płatnych urlopów macierzyńskich i zdrowotnych. Coraz więcej ludzi stamtąd ucieka.

M: CO CHCESZ ZMIENIĆ?

T.A.: Mój materiał ma przede wszystkim oddać głos pracownikom plantacji, którzy na co dzień nie mają okazji być wysłuchani, w przeciwieństwie do właścicieli przetwórni i herbacianych marek. Chcę zwalczyć postkolonialne stereotypy i pokazać, jak żyją ci, którzy rzeczywiście wytwarzają drugi najpopularniejszy napój świata. Chcę też ostrzec przed nieuczciwymi plantatorami, którzy na słowach „organiczny” i „sprawiedliwy handel” robią duże pieniądze, ale nie przyczyniają się do poprawy sytuacji zatrudnionych. Aby to pokazać zbieram pieniądze na reportaż multimedialny na Polakpotrafi.pl i proszę o wasze wsparcie. Pomożecie?

*Tomek Augustyniak – dziennikarz, od 2013 r. niezależny korespondent w Azji. Pisał m.in. dla Tygodnika Powszechnego, Polityki, Wprostu, Przeglądu i Wirtualnej Polski. Pracował w Indiach, Nepalu, Birmie, Malezji i Singapurze. Przez ponad rok mieszkał na Sri Lance.

Artykuł Ile kosztuje twoja herbata? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/ile-kosztuje-twoja-herbata/feed/ 0 6521
Kampinos: podmiejski, nudnawy lasek https://fundacjadziko.org/kampinos-podmiejski-nudnawy-lasek/ https://fundacjadziko.org/kampinos-podmiejski-nudnawy-lasek/#comments Sun, 11 Jun 2017 19:23:31 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=33 Z Kampinosem mam problem. Niby mam pod miastem ogromny las, wydawałoby się – idealny plac zabaw. Ale traktuję go po macoszemu. Raz, że długo muszę do niego jechać – prawie półtorej godziny; dwa, że nie wydaje mi się specjalnie atrakcyjny. Więc jeśli już mam gdzieś jechać, to wolę dalej, ale z większą szansą na przeżycie czegoś ciekawego. W odniesieniu do Kampinosu trzymam się starej etykietki: podmiejski, nudnawy lasek. Któregoś razu stwierdziłem jednak, że przełamię ten wizerunek. Wybrałem się do niego w środku […]

Artykuł Kampinos: podmiejski, nudnawy lasek pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Z Kampinosem mam problem. Niby mam pod miastem ogromny las, wydawałoby się – idealny plac zabaw. Ale traktuję go po macoszemu. Raz, że długo muszę do niego jechać – prawie półtorej godziny; dwa, że nie wydaje mi się specjalnie atrakcyjny. Więc jeśli już mam gdzieś jechać, to wolę dalej, ale z większą szansą na przeżycie czegoś ciekawego. W odniesieniu do Kampinosu trzymam się starej etykietki:

podmiejski, nudnawy lasek.

Któregoś razu stwierdziłem jednak, że przełamię ten wizerunek. Wybrałem się do niego w środku tygodnia na dwudniową mikrowyprawę. Był przednówek, okres w którym żurawie mają gody, tzw. toki i chciałem je podejrzeć. Sprawdziłem, w której części parku mam szansę je spotkać i ruszyłem w las z końcówki autobusu 729 w Truskawiu.

Na wejściu znaki ostrzegały, że szlaki są podtopione, ale uznałem to tylko za zachętę. Mogło być dużo ciekawiej przedzierać się przez podmokłe tereny niż spacerować prostą jak linijka ścieżką. Szybko okazało się, że ostrzeżenia postawione są na wyrost. Kartka z żółtą łodzią podwodną zapowiadała poważne problemy, a okazało się, że woda ledwo co przykryła grunt i to w miejscach, w których od lat stoją porządne kładki. Takie mikro rozlewiska na pewno urozmaicały widok, ale żadnym utrudnieniem nie były.

Kiedy doszedłem do strumyka, usiadłem na ziemi i zacząłem scyzorykiem dłubać w korze łódeczkę. Zastanawiałem się nad tym jak

niesamowitą moc ma zrobienie sobie wolnego w tygodniu.

Jak bardzo czułem się wolny. Jak bardzo codzienne problemy w pracy, które urastają do rangi gigantów, skarlały. Wziąłem głęboki oddech i poczułem, że naprawdę wypoczywam. Przypomniałem sobie ludzi w metrze w zapiętych pod szyję białych koszulach, ciasnych garsonkach, z torebkami i walizkami w ręce. Na żadnej twarzy nie znalazłem uśmiechu. Większość chowała je w komórkach, niektórzy z niecierpliwością wyczekiwali swojej stacji tylko po to, żeby za chwilę wejść do pracy, której nie lubią.

Sam mam w swoim dorobku zawody, których nie znosiłem, ale musiałem je robić żeby się utrzymać, więc wiedziałem co przeżywali. Codzienną frustrę. Chociaż byłem zaspany (nie znoszę wstawać rano), to jednak byłem szczęściarzem. Ja jechałem do lasu, oni do biura. Jeśli tylko chciałem mogłem rozłożyć się pod drzewami i zasnąć, oni musieli tkwić przy komputerze. Szkoda mi ich było.

Wyobrażałem sobie, że wstaję, wspinam się na fotel i krzyczę: Ejjjj, luuudzie! Chrzanić to! Wszyscy idziemy do lasu! I z pętli na Młocinach wylewają się tłumy, które zamiast do biur, pędzą do Kampinosu.

Rzeki ludzi, pielgrzymki całe, które wchodzą w las i przez osiem godzin leżą w mchu. Ćmią papierosy, piją kawę i gapią się w niebo. I to będzie ich najlepszy dzień w pracy ever. Ale tak się nie stało, na Młocinach wysiadłem sam.

Chociaż wielokrotnie robiłem mikrowyprawy w weekendy to jednak nie miały one tak odświeżającego efektu. Podróże w weekendy są czymś normalnym, w dzień roboczy – aberracją. Mózg nie jest do nich przyzwyczajony i reaguje tak jakbym wynurzył się na powierzchnię po długim nurkowaniu na bezdechu. Tlen zasysa jak odkurzacz.

Łódeczka z kory przewróciła się na bok zaraz po tym jak postawiłem ją na wodę. Szkutnik był ze mnie marny, więc wstałem i poszedłem dalej. Szlak stał się monotonny, sosnowo-piaskowy.

Jedynym urozmaiceniem był nocleg w lesie. Nic tylko ja, mech i wyjące samoloty, które startowały z Modlina.

Następnego dnia niewiele się zmieniło, pokonywałem kolejne kilometry ale widok był ten sam. Miałem wrażenie, że idę po bieżni a po lewej i prawej przewija się to samo zdjęcie na ripicie. Sosny stały wyprostowane obok siebie jak Chińczycy na apelu ku czci Mao. Pień w pień to samo.

Mikrowyprawa, która miała mi odczarować Kampinos, tak naprawdę utrwaliła jego wizerunek: nudnego, powtarzalnego lasu, do którego można co najwyżej pójść na niedzielny spacer.

Ale może się mylę? Znacie ciekawsze rejony w KPN-ie?

Artykuł Kampinos: podmiejski, nudnawy lasek pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/kampinos-podmiejski-nudnawy-lasek/feed/ 1 33