expedition - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/expedition/ Przygoda jest w nas! Wed, 13 Mar 2019 16:48:56 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.8.2 https://i0.wp.com/www.fundacjadziko.org/wp-content/uploads/2017/08/cropped-favicon2.png?fit=32%2C32&ssl=1 expedition - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/expedition/ 32 32 154104200 Dlaczego przeszedłem 40 km w mrozie, w jednej koszulce? https://fundacjadziko.org/w-mrozie-w-jednej-koszulce/ https://fundacjadziko.org/w-mrozie-w-jednej-koszulce/#comments Mon, 11 Mar 2019 18:27:06 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=7498 Kto daje najlepsze rady w kwestii ciuchów trekkingowych? Babcia! To ona zawsze mi mówiła: ubieraj się na cebulkę. Tylko, że z tą radą jest jeden problem: już nie działa. Zwykle, kiedy szkolę ludzi jak się ubrać na trekking powtarzam im starą babciną radę: na cebulkę. Ale ta rada ma się nijak do ciuchów z wełny merynosów. Kiedy przez dwa dni, szedłem w mrozie, 40 km wzdłuż Białki, rzeki wypływającej z Tatr, miałem na sobie tylko jedną koszulkę. Ani specjalnie grubą, ani […]

Artykuł Dlaczego przeszedłem 40 km w mrozie, w jednej koszulce? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Kto daje najlepsze rady w kwestii ciuchów trekkingowych? Babcia! To ona zawsze mi mówiła: ubieraj się na cebulkę. Tylko, że z tą radą jest jeden problem: już nie działa.

Zwykle, kiedy szkolę ludzi jak się ubrać na trekking powtarzam im starą babciną radę: na cebulkę. Ale ta rada ma się nijak do ciuchów z wełny merynosów. Kiedy przez dwa dni, szedłem w mrozie, 40 km wzdłuż Białki, rzeki wypływającej z Tatr, miałem na sobie tylko jedną koszulkę. Ani specjalnie grubą, ani pancerną. Klasyczny długi rękaw, z dziurami na kciuki i stójką. Devold, model Expedition.

Pierwszy raz ten model założyłem w 2009 roku. Szedłem zimą z kumplem przez płaskowyż Hardangervidda w Norwegii, na którym panują warunki subpolarne. Powiedział mi, że albo kupię sobie Devolda albo ze mną nie idzie. Byłem studentem dla którego wydanie ponad 300 zł na ciuch było majątkiem, ale Regner zapewniał mnie, że to będą dobrze wydane pieniądze.

Koszulka wytrzymała dziewięć lat ciągłego targania po lasach, górach i pustkowiach.

Puściła kilka oczek, przetarły się rękawy ale pomimo tego, nadal spełnia swoją funkcję. Chodziłbym w niej dalej, ale z dziurami na nadgarstkach zaczynałem wyglądać niewyjściowo, więc zostawiłem ją w domu i teraz funkcjonuje jako moja piżama.

Na czym polega fenomen Expedition?

Przede wszystkim na materiale: to wełna merynosów, która pochodzi ze specjalnego gatunku owiec i ma wiele niezwykłych właściwości, o których opowiem Wam w kolejnych wpisach.

Teraz napiszę o najważniejszych czterech cechach:

  1. wchłania wilgoć (do 35% masy własnej) i bardzo dobrze odprowadza ją na zewnątrz. Dzięki temu nie zapacam się, co z kolei oznacza, że się nie wychładzam,
  2. w chłodnych warunkach, nawet gdy jest wilgotna, zatrzymuje ciepło przy ciele,
  3. chłodzi organizm kiedy jest gorąco,
  4. nie pochłania zapachów, czyli po prostu nie śmierdzi ☺ I to nawet po tygodniu intensywnego trekkingu (przetestowałem na sobie).

Druga ważna rzecz to konstrukcja. Kluczowe są trzy elementy:

  1. Przedłużone rękawy z otworami na kciuki. Kiedy je zaciągam chronię przeguby, którymi ucieka sporo ciepła, kiedy z kolei robi mi się za ciepło, zsuwam je niżej. Mogę kontrolować temperaturę ciała więc nie zapacam się, co z kolei oznacza, że się nie wychładzam.
  2. Stójka z zamkiem – najlepszy wynalazek ever! Wysoka stójka z zamkiem, który można rozpiąć aż do torsu pozwala na bardzo silną regulację ciepła. (Najwięcej, zaraz po głowie, ciepła oddajemy poprzesz szyję i tors.) Dzięki temu nie jestem mokry od potu, a więc nie wychładzam się np. na postojach, w mrozie albo na wietrze.

Model działania jest prosty: zapinam zamek i zatrzymuję ciepło, odpinam i oddaję ciepło. Podczas trekkingu            robię takie manewry po kilkadziesiąt razy. Zależy to nie tylko od pogody, ale także od tego czy podchodzę pod górę, idę po płaskim, pędzę przed siebie czy mam spacerowe tempo.

3. Przedłużony tył. Jest to o tyle ważne, że mikroruchy plecaka (w dół / w górę), powodują, że koszulka   odsłania lędźwie i nerki, które narażone są na wychłodzenie. Dłuższe plecy koszulki rozwiązują ten problem.

Tak oto dzięki ciuchom Devolda mogłem ze sobą wziąć absolutne minimum sprzętu.

W moim plecaku (50l) miałem tylko dziewięć niezbędnych rzeczy: śpiwór, karimatę, namiot, kuchenkę turystyczną, kalesony, t-shirt, puchówkę i wiatrówkę.

Podczas przejścia Białki temperatury wahały się od 0 do -10 stopni. Rano zakładałem na siebie bokserki, cienkie kalesony, t-shirt i bluzę z długim rękawem oraz lekką wiatrówkę. Po 15 minutach, kiedy rozgrzałem się marszem, zatrzymywałem się i ściągałem kalesony, t-shirt i kurtkę. Dalej szedłem w samej koszulce Expedition i cienkiej czapce. Na postojach docieplałem się puchówką, grubszą czapką, a kiedy wiało, zakładałem wiatrówkę.

I taki system Wam polecam. Dlaczego? Bo jest ultralekki, zdrowy, wielofunkcyjny oraz chroni przed przegrzaniem i wychłodzeniem.

Ciuchy Devolda kupicie w stacjonarnych sklepach outdoorowych w całej Polsce albo na stronie www.devold.pl A ja, ponieważ sam korzystam z tej marki od 2009 r., a ostatnio rozpocząłem z nimi współpracę, w kolejnych wpisach opowiem Wam o korzyściach jakie daje wełna merynosów Devolda.

Artykuł Dlaczego przeszedłem 40 km w mrozie, w jednej koszulce? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/w-mrozie-w-jednej-koszulce/feed/ 7 7498