warszawa - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/warszawa/ Przygoda jest w nas! Fri, 11 Jan 2019 13:35:48 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.8.2 https://i0.wp.com/www.fundacjadziko.org/wp-content/uploads/2017/08/cropped-favicon2.png?fit=32%2C32&ssl=1 warszawa - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/warszawa/ 32 32 154104200 Gdzie pod miastem na biegówki? https://fundacjadziko.org/na-biegowki/ https://fundacjadziko.org/na-biegowki/#respond Fri, 11 Jan 2019 13:35:48 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=7251 Drugiej takiej zimy nie będzie! Nie wiadomo jak długo śnieg się utrzyma, więc korzystajcie i ruszajcie do lasu na biegówki! Nie umiesz jeździć, ani nie masz sprzętu? Poniżej znajdziesz kilka rad jak sobie zorganizować taki wypad. Gdzie jeździć na biegówkach? W zeszłym roku byłem tak zdesperowany, że jeździłem po Łazienkach Królewskich, w samym centrum Warszawy ale są lepsze miejsca. Najpopularniejsze to Las Kabacki, Młociny i Kampinoski Park Narodowy (mój wybór). W okolicy każdej z tych trzech miejscówek są wypożyczalnie biegówek. […]

Artykuł Gdzie pod miastem na biegówki? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Drugiej takiej zimy nie będzie! Nie wiadomo jak długo śnieg się utrzyma, więc korzystajcie i ruszajcie do lasu na biegówki!
Nie umiesz jeździć, ani nie masz sprzętu? Poniżej znajdziesz kilka rad jak sobie zorganizować taki wypad.
Gdzie jeździć na biegówkach?

W zeszłym roku byłem tak zdesperowany, że jeździłem po Łazienkach Królewskich, w samym centrum Warszawy ale są lepsze miejsca. Najpopularniejsze to Las Kabacki, Młociny i Kampinoski Park Narodowy (mój wybór). W okolicy każdej z tych trzech miejscówek są wypożyczalnie biegówek. Pod Łodzią na narty na pewno nada się Park Wzniesień Łódzkich, pod Poznaniem Puszcza Zielonka albo okolice Rogalina, pod Trójmiastem – Trójmiejski Park Krajobrazowy. Jeśli macie swoje sprawdzone miejscówki – wpiszcie je w komentarzu, żeby inni mogli skorzystać.

Czy to jest trudne?

Jeśli umiesz chodzić, to już umiesz jeździć na biegówkach. Ruchy na śladówkach są naturalne, a podstawowy instruktaż zajmuje pięć minut. Możesz go sobie nawet podejrzeć na Youtube.

Gdzie wypożyczyć biegówki?

W Warszawie jest kilka takich miejsc, ja sprawdziłem wypożyczalnię „Fat & Bike” w Truskawiu. Dlaczego akurat tę? Bo jest pod samym lasem, zakładam narty i jestem na szlaku (polecam szlak czarny, nie żółty). Właściciel ma całą rozmiarówkę, nawet dla dzieci od 3 roku życia, aż do mojego rozmiaru buta 48. Na placyku przed wypożyczalnią pokaże ci podstawowe ruchy, a po powrocie można u niego zjeść hamburgera i wypić piwo.

Jeśli macie swoje sprawdzone wypożyczalnie w całej Polsce, wpiszcie je w komentarzu, żeby innym ułatwić szukanie.

Dojazd do Fat & Bike:

Z centrum metro M1 na Młociny i stamtąd autobusem 210 do pętli Truskaw. Potem 200 m pieszo pod las ul. 3 Maja

Ceny – zestaw narty, buty, kijki:

1,5 h – 20 zł*,

cały dzień 30 zł,

od sb – nd 80 zł

Dzieci z rodzicami gratis (nr buta 29-35)

Właściciel powiedział mi też, że organizuje jednodniowe imprezy biegówkowe dla szkół. On organizuje autobus, przywozi dzieciaki do Truskawia i tam przez ok. 3 h jeżdżą po Kampinosie. Koszt przy całej klasie, za jednego ucznia ok. 60 zł Ja będę próbował klasę mojego syna żeby się wybrali.

*żeby wypożyczyć sprzęt, trzeba zostawić u właściciela dowód lub prawo jazdy

Godziny otwarcia:

Pn – Pt 12:00 – 20:00

Sb – Nd 09:00 – 20:00

Ale wcześniej najlepiej zadzwonić i się umówić, albo żeby zarezerwować narty, co na pewno się przyda na weekend.

Kontakt i adres:

517 143 924

ul. 3 Maja 210

Truskaw

No, to teraz już wszystko wiecie. Ruszajcie na szlak!

Artykuł Gdzie pod miastem na biegówki? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/na-biegowki/feed/ 0 7251
Kampinos: podmiejski, nudnawy lasek https://fundacjadziko.org/kampinos-podmiejski-nudnawy-lasek/ https://fundacjadziko.org/kampinos-podmiejski-nudnawy-lasek/#comments Sun, 11 Jun 2017 19:23:31 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=33 Z Kampinosem mam problem. Niby mam pod miastem ogromny las, wydawałoby się – idealny plac zabaw. Ale traktuję go po macoszemu. Raz, że długo muszę do niego jechać – prawie półtorej godziny; dwa, że nie wydaje mi się specjalnie atrakcyjny. Więc jeśli już mam gdzieś jechać, to wolę dalej, ale z większą szansą na przeżycie czegoś ciekawego. W odniesieniu do Kampinosu trzymam się starej etykietki: podmiejski, nudnawy lasek. Któregoś razu stwierdziłem jednak, że przełamię ten wizerunek. Wybrałem się do niego w środku […]

Artykuł Kampinos: podmiejski, nudnawy lasek pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Z Kampinosem mam problem. Niby mam pod miastem ogromny las, wydawałoby się – idealny plac zabaw. Ale traktuję go po macoszemu. Raz, że długo muszę do niego jechać – prawie półtorej godziny; dwa, że nie wydaje mi się specjalnie atrakcyjny. Więc jeśli już mam gdzieś jechać, to wolę dalej, ale z większą szansą na przeżycie czegoś ciekawego. W odniesieniu do Kampinosu trzymam się starej etykietki:

podmiejski, nudnawy lasek.

Któregoś razu stwierdziłem jednak, że przełamię ten wizerunek. Wybrałem się do niego w środku tygodnia na dwudniową mikrowyprawę. Był przednówek, okres w którym żurawie mają gody, tzw. toki i chciałem je podejrzeć. Sprawdziłem, w której części parku mam szansę je spotkać i ruszyłem w las z końcówki autobusu 729 w Truskawiu.

Na wejściu znaki ostrzegały, że szlaki są podtopione, ale uznałem to tylko za zachętę. Mogło być dużo ciekawiej przedzierać się przez podmokłe tereny niż spacerować prostą jak linijka ścieżką. Szybko okazało się, że ostrzeżenia postawione są na wyrost. Kartka z żółtą łodzią podwodną zapowiadała poważne problemy, a okazało się, że woda ledwo co przykryła grunt i to w miejscach, w których od lat stoją porządne kładki. Takie mikro rozlewiska na pewno urozmaicały widok, ale żadnym utrudnieniem nie były.

Kiedy doszedłem do strumyka, usiadłem na ziemi i zacząłem scyzorykiem dłubać w korze łódeczkę. Zastanawiałem się nad tym jak

niesamowitą moc ma zrobienie sobie wolnego w tygodniu.

Jak bardzo czułem się wolny. Jak bardzo codzienne problemy w pracy, które urastają do rangi gigantów, skarlały. Wziąłem głęboki oddech i poczułem, że naprawdę wypoczywam. Przypomniałem sobie ludzi w metrze w zapiętych pod szyję białych koszulach, ciasnych garsonkach, z torebkami i walizkami w ręce. Na żadnej twarzy nie znalazłem uśmiechu. Większość chowała je w komórkach, niektórzy z niecierpliwością wyczekiwali swojej stacji tylko po to, żeby za chwilę wejść do pracy, której nie lubią.

Sam mam w swoim dorobku zawody, których nie znosiłem, ale musiałem je robić żeby się utrzymać, więc wiedziałem co przeżywali. Codzienną frustrę. Chociaż byłem zaspany (nie znoszę wstawać rano), to jednak byłem szczęściarzem. Ja jechałem do lasu, oni do biura. Jeśli tylko chciałem mogłem rozłożyć się pod drzewami i zasnąć, oni musieli tkwić przy komputerze. Szkoda mi ich było.

Wyobrażałem sobie, że wstaję, wspinam się na fotel i krzyczę: Ejjjj, luuudzie! Chrzanić to! Wszyscy idziemy do lasu! I z pętli na Młocinach wylewają się tłumy, które zamiast do biur, pędzą do Kampinosu.

Rzeki ludzi, pielgrzymki całe, które wchodzą w las i przez osiem godzin leżą w mchu. Ćmią papierosy, piją kawę i gapią się w niebo. I to będzie ich najlepszy dzień w pracy ever. Ale tak się nie stało, na Młocinach wysiadłem sam.

Chociaż wielokrotnie robiłem mikrowyprawy w weekendy to jednak nie miały one tak odświeżającego efektu. Podróże w weekendy są czymś normalnym, w dzień roboczy – aberracją. Mózg nie jest do nich przyzwyczajony i reaguje tak jakbym wynurzył się na powierzchnię po długim nurkowaniu na bezdechu. Tlen zasysa jak odkurzacz.

Łódeczka z kory przewróciła się na bok zaraz po tym jak postawiłem ją na wodę. Szkutnik był ze mnie marny, więc wstałem i poszedłem dalej. Szlak stał się monotonny, sosnowo-piaskowy.

Jedynym urozmaiceniem był nocleg w lesie. Nic tylko ja, mech i wyjące samoloty, które startowały z Modlina.

Następnego dnia niewiele się zmieniło, pokonywałem kolejne kilometry ale widok był ten sam. Miałem wrażenie, że idę po bieżni a po lewej i prawej przewija się to samo zdjęcie na ripicie. Sosny stały wyprostowane obok siebie jak Chińczycy na apelu ku czci Mao. Pień w pień to samo.

Mikrowyprawa, która miała mi odczarować Kampinos, tak naprawdę utrwaliła jego wizerunek: nudnego, powtarzalnego lasu, do którego można co najwyżej pójść na niedzielny spacer.

Ale może się mylę? Znacie ciekawsze rejony w KPN-ie?

Artykuł Kampinos: podmiejski, nudnawy lasek pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/kampinos-podmiejski-nudnawy-lasek/feed/ 1 33