weekend - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/weekend/ Przygoda jest w nas! Mon, 30 Jan 2023 13:37:53 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.8.2 https://i0.wp.com/www.fundacjadziko.org/wp-content/uploads/2017/08/cropped-favicon2.png?fit=32%2C32&ssl=1 weekend - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/weekend/ 32 32 154104200 Wagon czy plecak? – czyli jak na lekko spakować się w góry https://fundacjadziko.org/wagon-czy-plecak/ https://fundacjadziko.org/wagon-czy-plecak/#respond Tue, 14 May 2019 10:41:34 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=7628 Kiedy pojechałem w pierwszą, wielką podróż mój plecak miał rozmiar wagonu bydlęcego. Wystawał mi ponad głowę, miał 90l i masę niepotrzebnych rzeczy w środku. Dwie pary sztruksów (druga jakby pierwsza się zabrudziła), discmana z kolekcją płyt (o wadzę worka ziemniaków), polar, koszulki, sweter… Cała szafa niepotrzebnych rzeczy. Strasznie potem cierpiałem na trekkingu w argentyńskich Andach. Od tego czasu minęło 15 lat. Co bym sobie powiedział młodemu? „Chłopie! Góry to nie pokaz mody.” Na początek podstawiłbym sobie pod nos mniejszy plecak. Dlaczego? […]

Artykuł Wagon czy plecak? – czyli jak na lekko spakować się w góry pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Kiedy pojechałem w pierwszą, wielką podróż mój plecak miał rozmiar wagonu bydlęcego. Wystawał mi ponad głowę, miał 90l i masę niepotrzebnych rzeczy w środku.
Dwie pary sztruksów (druga jakby pierwsza się zabrudziła), discmana z kolekcją płyt (o wadzę worka ziemniaków), polar, koszulki, sweter… Cała szafa niepotrzebnych rzeczy. Strasznie potem cierpiałem na trekkingu w argentyńskich Andach.

Od tego czasu minęło 15 lat. Co bym sobie powiedział młodemu? „Chłopie! Góry to nie pokaz mody.” Na początek podstawiłbym sobie pod nos mniejszy plecak. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu: im mniejsza pojemność bagażu, tym mniej do niego wrzucisz. Możesz go obwieszać kubkami, siekierami albo karimatami jak to robią harcerze lub fani survivalu, ale to nie będzie wiele ważyło. Do środka, więcej niż np. 50 l nie włożysz.

Dzisiaj, po kilkunastu latach zebranych doświadczeń potrafię się spakować w 40 litrowy plecak na dwa tygodnie, z czego jeden w chłodnej Norwegii, drugi na upalnej Sycylii. W miesięczną podróż do Patagonii biorę ze sobą pięćdziesiątkę z małym kominem, i do środka wkładam śpiwór, karimatę i namiot.

W czym tkwi tajemnica sukcesu?

To są zawsze małe zwycięstwa. Sto gram tu, sto gram tam i uzbiera się kilogram. Zresztą, zawsze powtarzam ludziom, którzy jadą ze mną w teren, że każde 100 gram w domu, to kilogram ciążący na ramionach na szlaku.

  1. Przede wszystkim szukam dla jednej rzeczy kilku zastosowań, np. kurtka puchowa może równie dobrze być poduszką, a część ciuchów w których chodzę w ciągu dnia, równie dobrze może służyć jako pidżama w nocy.
  2. Kiedy się pakuje, wszystko układam na podłodze. A potem zastanawiam się nad każdą rzeczą czy na pewno jej aby potrzebuję? Zwykle odrzucam 1/3 rzeczy.
  3. Dokładnie sprawdzam prognozę pogody, bo jeśli nie ma padać ani wiać, to po co mi namiot? Wtedy wystarczy płachta biwakowa. A latem, sama moskitiera.
  4. Nie biorę pancernych rzeczy. Grube kurtki z gore-texu dużo ważą. Wybieram lżejsze rzeczy, albo poncho (5 dni w ulewnej Szkocji) albo z kurtka z membraną ale o niższej wadze.
  5. Jeśli kupuję nowy sprzęt, to nawet jeśli muszę trochę dopłacić, zwykle wybieram ten lżejszy.
  6. Papierowe książki można zastąpić czytnikiem albo wyrywać fragmenty. Robię tak np. z przewodnikami Lonely Planet, wyrywam tylko rozdział, który jest mi potrzebny.
  7. A znam nawet takich freaków, którzy odpakowują czekoladę z papierka i obcinają rogi opakowań od żywności liofilizowanej.

Ale w końcu dochodzi się do ściany i wtedy nie ma już z czego ścinać. Gacie, koszulki i bluzę trzeba wziąć. Co wtedy? Można wziąć jedną-dwie pary zamiast trzech czy czterech.

Żeby to było możliwe większość ciuchów, z których korzystam w terenie jest wykonana z wełny merynosów. To specjalny rodzaj wełny pochodzący z owiec hodowanych głównie w Nowej Zelandii.

Cały tydzień w ciuchach z wełny merynosa (bez prania) podczas pracy na farmie owiec w Anglii

Tego rodzaju wełna ma trzy superważne dla mnie właściwości:

  1. Po pierwsze, nie „gryzie”. Włókna merynosów są trzy razy cieńsze niż włókna standardowej wełny, dzięki czemu nic mnie nie drapie i nie swędzi.
  2. Po drugie, bardzo dobrze zatrzymuje ciepło i odprowadza wilgoć. Merynosy wchłaniają nawet do 35% wilgoci, którą potem odparowują na zewnątrz. Co to oznacza? Jeśli założysz koszulkę bawełnianą i ją przepocisz, to do końca dnia będziesz chodził w mokrym t-shircie. Czyli będziesz się wychładzał, bo taka mokra koszulka działa jak zimny kompres. Z merynosami jest to niemożliwe.
  3. Po trzecie, ciuchy z wełny merynosów nie śmierdzą. Jak to jest możliwe? Tego rodzaju wełna jest bakteriostatyczna, czyli hamuje rozwój bakterii, które odpowiadają za nieprzyjemny zapach. W praktyce oznacza to tyle, że te rzeczy nie śmierdzą.

Skąd to wiem? Bo chodzę w tych ciuchach od ponad ośmiu lat. Często było tak, że miałem je na sobie ciągiem przez tydzień: podczas trekkingu w Patagonii, pracy na farmie owiec i długich, autostopowych podróży. Ostatnio nawet zrobiłem mały „crash test”: przez 24 h miałem na sobie jedną koszulkę Devolda. Najpierw na porannym treningu na nartorolkach, potem w pracy, popołudniu na drugim treningu koszykówki, a wieczorem w tej samej koszulce poszedłem do kina. Czy żona wyrzuciła mnie z domu, a ludzie w kinie przesiadali się na drugi koniec sali? Nic z tych rzeczy. Bo wełna z merynosów nie śmierdzi 🙂

Test na własnej skórze – 24 h w jednej koszulce. Dwa treningi, praca i kino. Zero smrodku 🙂

Na rynku jest kilka firm, które sprzedaje merynosy.

Ja od ponad ośmiu lat korzystam z ciuchów norweskiej firmy Devold. Dlaczego? Bo pierwsza bluza, którą kupiłem w 2010 r. nadal mi służy. Ma trochę poprzecierane rękawy, ale po 9 latach używania ma prawo 😉 Ufam tym ciuchom na tyle, że dzisiaj, w terenie mam na sobie prawie wszystko made by Devold: gacie, kalesony, czapkę, koszulkę, bluzę i skarpetki. Mają to, czego potrzebuję w terenie: są kompaktowe, jedna para wystarcza za kilka, dobrze odprowadzają wilgoć i zatrzymują wilgoć.

Dlatego, kiedy pakuję się na weekend za miastem w moim 40 litrowym plecaku najwięcej miejsca zajmuje sprzęt do spania, kuchenka i jedzenie. Ciuchy to awaryjna, jedna para na zmianę.

Artykuł Wagon czy plecak? – czyli jak na lekko spakować się w góry pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/wagon-czy-plecak/feed/ 0 7628
Gdzie pod miastem na biegówki? https://fundacjadziko.org/na-biegowki/ https://fundacjadziko.org/na-biegowki/#respond Fri, 11 Jan 2019 13:35:48 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=7251 Drugiej takiej zimy nie będzie! Nie wiadomo jak długo śnieg się utrzyma, więc korzystajcie i ruszajcie do lasu na biegówki! Nie umiesz jeździć, ani nie masz sprzętu? Poniżej znajdziesz kilka rad jak sobie zorganizować taki wypad. Gdzie jeździć na biegówkach? W zeszłym roku byłem tak zdesperowany, że jeździłem po Łazienkach Królewskich, w samym centrum Warszawy ale są lepsze miejsca. Najpopularniejsze to Las Kabacki, Młociny i Kampinoski Park Narodowy (mój wybór). W okolicy każdej z tych trzech miejscówek są wypożyczalnie biegówek. […]

Artykuł Gdzie pod miastem na biegówki? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Drugiej takiej zimy nie będzie! Nie wiadomo jak długo śnieg się utrzyma, więc korzystajcie i ruszajcie do lasu na biegówki!
Nie umiesz jeździć, ani nie masz sprzętu? Poniżej znajdziesz kilka rad jak sobie zorganizować taki wypad.
Gdzie jeździć na biegówkach?

W zeszłym roku byłem tak zdesperowany, że jeździłem po Łazienkach Królewskich, w samym centrum Warszawy ale są lepsze miejsca. Najpopularniejsze to Las Kabacki, Młociny i Kampinoski Park Narodowy (mój wybór). W okolicy każdej z tych trzech miejscówek są wypożyczalnie biegówek. Pod Łodzią na narty na pewno nada się Park Wzniesień Łódzkich, pod Poznaniem Puszcza Zielonka albo okolice Rogalina, pod Trójmiastem – Trójmiejski Park Krajobrazowy. Jeśli macie swoje sprawdzone miejscówki – wpiszcie je w komentarzu, żeby inni mogli skorzystać.

Czy to jest trudne?

Jeśli umiesz chodzić, to już umiesz jeździć na biegówkach. Ruchy na śladówkach są naturalne, a podstawowy instruktaż zajmuje pięć minut. Możesz go sobie nawet podejrzeć na Youtube.

Gdzie wypożyczyć biegówki?

W Warszawie jest kilka takich miejsc, ja sprawdziłem wypożyczalnię „Fat & Bike” w Truskawiu. Dlaczego akurat tę? Bo jest pod samym lasem, zakładam narty i jestem na szlaku (polecam szlak czarny, nie żółty). Właściciel ma całą rozmiarówkę, nawet dla dzieci od 3 roku życia, aż do mojego rozmiaru buta 48. Na placyku przed wypożyczalnią pokaże ci podstawowe ruchy, a po powrocie można u niego zjeść hamburgera i wypić piwo.

Jeśli macie swoje sprawdzone wypożyczalnie w całej Polsce, wpiszcie je w komentarzu, żeby innym ułatwić szukanie.

Dojazd do Fat & Bike:

Z centrum metro M1 na Młociny i stamtąd autobusem 210 do pętli Truskaw. Potem 200 m pieszo pod las ul. 3 Maja

Ceny – zestaw narty, buty, kijki:

1,5 h – 20 zł*,

cały dzień 30 zł,

od sb – nd 80 zł

Dzieci z rodzicami gratis (nr buta 29-35)

Właściciel powiedział mi też, że organizuje jednodniowe imprezy biegówkowe dla szkół. On organizuje autobus, przywozi dzieciaki do Truskawia i tam przez ok. 3 h jeżdżą po Kampinosie. Koszt przy całej klasie, za jednego ucznia ok. 60 zł Ja będę próbował klasę mojego syna żeby się wybrali.

*żeby wypożyczyć sprzęt, trzeba zostawić u właściciela dowód lub prawo jazdy

Godziny otwarcia:

Pn – Pt 12:00 – 20:00

Sb – Nd 09:00 – 20:00

Ale wcześniej najlepiej zadzwonić i się umówić, albo żeby zarezerwować narty, co na pewno się przyda na weekend.

Kontakt i adres:

517 143 924

ul. 3 Maja 210

Truskaw

No, to teraz już wszystko wiecie. Ruszajcie na szlak!

Artykuł Gdzie pod miastem na biegówki? pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/na-biegowki/feed/ 0 7251
10 największych mitów o wilkach https://fundacjadziko.org/10-najwiekszych-mitow-o-wilkach/ https://fundacjadziko.org/10-najwiekszych-mitow-o-wilkach/#comments Wed, 09 Jan 2019 07:34:19 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=7235 Wilki jedzą dzieci, połykają babcie i zapijają to wszystko wodą ze studni. Prawdopodobnie tyle zdążyła Wam przekazać szkoła, a drugą taczkę bajek dorzuciło Hollywood. Ile jest w tym wszystkim prawdy? Przekonajcie się, czy wierzycie w 10 największych mitów na temat wilków! 10. Wilki są największym szkodnikami w Polsce. Nieprawda. Skarb Państwa wypłaca rolnikom ok. 20 mln zł rocznie w ramach odszkodowań za straty wyrządzone przez wszystkie gatunki chronione. Ile z tego przypada na wilki? Około 720 tys. zł, czyli 3,6% […]

Artykuł 10 największych mitów o wilkach pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Wilki jedzą dzieci, połykają babcie i zapijają to wszystko wodą ze studni. Prawdopodobnie tyle zdążyła Wam przekazać szkoła, a drugą taczkę bajek dorzuciło Hollywood. Ile jest w tym wszystkim prawdy? Przekonajcie się, czy wierzycie w 10 największych mitów na temat wilków!

10. Wilki są największym szkodnikami w Polsce.

Nieprawda. Skarb Państwa wypłaca rolnikom ok. 20 mln zł rocznie w ramach odszkodowań za straty wyrządzone przez wszystkie gatunki chronione. Ile z tego przypada na wilki? Około 720 tys. zł, czyli 3,6% tej kwoty. Kto więcej kosztuje Państwo? Jelenie, sarny i dziki, ok. 73 mln zł rocznie.

9. Nie mamy jak się bronić przed wilkami. 

Nieprawda. Państwo wypłaca odszkodowania za szkody wyrządzone przez wilki. Przed atakami na zwierzęta gospodarskie można się uchronić instalując elektrycznego pastucha albo korzystając z wyszkolonych psów pasterskich.

Jeśli nie stać cię na żadne z nich, zwróć się o wsparcie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, ale zdarzało się też, że np. WWF finansował takie zabezpieczenia. Warto poszukać.

8. Wilki przestały się bać ludzi.

Nieprawda. Nie ma naukowych, wiarygodnych danych na ten temat. Doniesienia medialne, z kręgów myśliwskich albo Lasów Państwowych są niewiarygodne, bo obarczone amatorską wiedzą i często nacechowane niechęcią do wilków. (patrzy pkt 4)

7. W Polsce mamy kilka tysięcy wilków. 

Nieprawda. To są błędne szacunki myśliwych i Lasów Państwowych. Po pierwsze, stadnych zwierząt nie powinno liczyć się na pojedyncze osobniki, ale na rodziny. Po drugie LP liczą wilki tak, jak pijany palce: pokazujesz mu dwa, a on mówi „cztery!”.

Dlaczego? Wilcza rodzina, zwykle 4-6 zwierząt, zajmuje ogromne terytorium, w Polsce od 150 do nawet 500 km2. Na takim terenie mogą być np. trzy leśnictwa. Jak wtedy wygląda liczenie? Leśniczy A: dzisiaj widziałem u siebie cztery wilki, leśniczy B: ja też cztery, leśniczy C: a ja sześć! Każdy umie dodawać, więc wiadomo, że wilków jest 14. 

To były te same wilki tylko, że przemieszczały się po swoim terytorium, więc nawet jednego dnia widzieli je leśniczy A, B i C. Czyli tak naprawdę wilków było sześć, ale w wyniku „pijanego liczenia” powstają bajki.

6. Wilki polują całą watahą. 

Nieprawda. Najczęściej poluje para rodziców – samiec z samicą, albo w okresie „połogu” samicy, tylko samiec. Polowania watahą zdarzają się zwykle na większe zwierzęta, np. żubry. 

5. Spotkałem wilka na drodze, wpatrywał się we mnie i na pewno chciał zaatakować.

Nieprawda. Wilki mają bardzo słaby wzrok, jeśli się w ciebie wpatrywał, najprawdopodobniej stałeś z wiatrem i wilk po zapachu nie umiał ocenić czym jesteś. Wpatrywał się w Ciebie żeby rozwiązać tę zagadkę. Co więcej, przy braku identyfikacji zapachowej, mógł nawet próbować podejść, bo

wilki z natury są bardzo ciekawskie.

4. Wilki nie boją się człowieka.

Nieprawda. Wilki, w wyniku setek lat tępienia i polowań, nauczyły się, że człowiek oznacza dla nich śmiertelne zagrożenie.

Kiedy wilk wyczuje człowieka, ucieka.

Chyba, że nie może dowąchać się kim jesteś, bo stoisz z wiatrem. Wtedy patrz pkt. 5

3. Wilków mamy w Polsce za dużo.

Nieprawda. Obecnie mamy w Polsce ok. 300 – 400 wilczych rodzin (1500 – 2000 sztuk). Nie ma danych naukowych jakoby wilków było za dużo.

2. Wilki najbardziej lubią polować na bezbronne owce. 

Nieprawda. Według danych GUS (2016) w Polsce jest ok. 6 mln krów, z różnych przyczyn co roku pada 182 tys. tych zwierząt. Ile z tego zabijają wilki? Średnio 150 krów, głównie cieląt.

Zwierzęta gospodarskie stanowią do 3% diety wilków.

Skąd to wiemy? Z badań odchodów wilków. Z nich możemy dowiedzieć się, co jadły. I w ponad 95% są to jelenie, sarny i dziki.

1. Wilki atakują ludzi. 

Nieprawda. W Polsce nie było ataku zdrowego wilka na człowieka co najmniej od zakończenia II Wojny Światowej. Żadne wiarygodne źródło nie podaje takiego przypadku. Mogą zdarzyć się ataki wilków chorych, częściowo oswojonych, albo dokarmianych np. przez fotografów przyrody.

Co zatem z popularnymi na wsi opowieściami babci czy wujka o atakach wilków? Tak jak w piłce nożnej, każdy może być specjalistą od spalonego, tak w przypadku dzikich zwierząt trzeba mieć wiedzę i doświadczenie naukowca, żeby coś powiedzieć na pewno. Podczas kolejnej opowieści wujka, zadaj proste pytanie: Na jakiej podstawie uważasz, że to był wilk?

Jeśli chcesz więcej dowiedzieć się o wilkach, dołącz na jedno z naszych tropień w Puszczy Białowieskiej! Zabierzemy cię w teren na praktyczne szkolenie i odpowiemy na każde pytanie o wilki. Dołącz teraz!

 

Źródła: Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”; polskiwilk.org.pl; Adam Wajrak „Wilki”.

Artykuł 10 największych mitów o wilkach pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/10-najwiekszych-mitow-o-wilkach/feed/ 1 7235
Sylwester last minute https://fundacjadziko.org/sylwester-last-minute/ https://fundacjadziko.org/sylwester-last-minute/#respond Sat, 29 Dec 2018 09:57:14 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=7211 Widzieliście te ceny za noclegi w Sylwestra? Za taką kwotę można polecieć do Azji i z powrotem, a jak się dobrze postarać to i spędzić tydzień zagranicą. Co w takim razie robić jeśli chcecie spędzić ten czas w terenie i niekoniecznie ma to być spęd na rynku? Przygotowałem dla Was trzy propozycje: W śniegu Dwa lata temu pojechaliśmy z Asią w Tatry bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Spakowaliśmy się, bilet kupiliśmy w dzień wyjazdu i ruszyliśmy do Zakopca. Uznaliśmy, że szczęście […]

Artykuł Sylwester last minute pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Widzieliście te ceny za noclegi w Sylwestra? Za taką kwotę można polecieć do Azji i z powrotem, a jak się dobrze postarać to i spędzić tydzień zagranicą. Co w takim razie robić jeśli chcecie spędzić ten czas w terenie i niekoniecznie ma to być spęd na rynku?

Przygotowałem dla Was trzy propozycje:

  1. W śniegu

Dwa lata temu pojechaliśmy z Asią w Tatry bez żadnego wcześniejszego przygotowania.

Spakowaliśmy się, bilet kupiliśmy w dzień wyjazdu i ruszyliśmy do Zakopca. Uznaliśmy, że szczęście na bank gdzieś się do nas uśmiechnie i znajdziemy nocleg w jednym ze schronisk. I tak też było. Na dzień przed Sylwestrem spaliśmy w Murowańcu, jak ludzie, w pokoju; w samego Sylwestra przeszliśmy zaśnieżonym szlakiem do Morskiego Oka, tam też się udało, ale tylko dzięki znajomościom i niezwykłemu szczęściu – dwie osoby nie dojechały i zwolniły się dwa łóżka; 1 stycznia, kiedy tłumy schodziły ze Schroniska Pięciu Stawów, my szliśmy w przeciwnym kierunku. Do schroniska podeszliśmy pięknym wariantem zimowym, a na miejscu czekała na nas ciepła szarlotka i wolna dwójka. Spaliśmy jak para królewska! Generalnie: nocleg zawsze się znalazł, a w ciągu dnia łaziliśmy po szlakach w śniegu po kolana. Możecie zaryzykować i spróbować szczęścia ale musicie liczyć się z tym, że będziecie spać na podłodze, albo przed schroniskiem, tak jak robi to wiele osób w Piątce.

Koszt: bilet + noclegi = powyżej 250 zł

2. Z widokiem

Jeśli chcecie nacieszyć oczy fajerwerkami ale potrzebujecie uciec z miasta w ciszę, spójrzcie na mapę.

Wybierzcie najwyższe wzniesienie w promieniu kilku kilometrów od miasta, spakujcie plecak i ruszcie na pieszą wędrówkę. Zaplanujcie marsz „zielonym szlakiem” – miejskimi parkami, pasami zieleni wzdłuż rzek i lasami. Ze wzgórza możecie podziwiać fajerwerki nad miastem, a potem albo ruszyć w drogę powrotną albo rozbić namiot i zostać na noc.

Przykładowe wzgórza? Pod Poznaniem – Łysa Góra, pod Wrocławiem – Szaniec Szwedzki, pod Łodzią – Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich itd.

Koszt: 0 zł

3. W ciszy

Jeśli fajerwerki i głośne imprezy w ogóle Was nie kręcą, poszukajcie sobie samotni.

Moje ulubione są nad wodą. Uspokaja i wycisza mnie płynąca rzeka, albo płaska toń jeziora. Jezioro ma jeszcze tę zaletę, że można się na nim odciąć od całego świata. Wchodzisz na pomost, za plecami masz trzciny, a przed oczami tylko wodę. Las uchroni cię przed hałasem, wędkarzy w tym terminie raczej nie musisz się spodziewać, a noc możesz spędzić na pomoście. Sprawdź prognozę – może nie będzie padać i całą noc będziesz mógł się gapić w gwiazdy, przy gorszej – schowaj się pod płachtą lub w namiocie. Rano, kiedy się obudzisz, a nad jeziorem będą się unosić poranne mgły, będziesz miał najlepszy początek roku jaki tylko możesz sobie wymarzyć!

Koszt: 0 zł

PS. Jaki ja mam plan? W ciągu dnia pojedziemy z rodziną w teren powłóczyć się po łąkach i lasach, a wieczór spędzimy z przyjaciółmi i dzieciakami na planszówkach i obżeraniu się ciastem 🙂

Artykuł Sylwester last minute pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/sylwester-last-minute/feed/ 0 7211
Długi weekend last minute https://fundacjadziko.org/dlugi-weekend-last-minute/ https://fundacjadziko.org/dlugi-weekend-last-minute/#respond Wed, 09 Aug 2017 15:07:22 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=226 Nie macie jeszcze zaplanowanego długiego weekendu? Rzucam wam koło ratunkowe i proponuję dwie, proste mikrowyprawy. Idźcie wioskami W podróżach nigdy nie chodziło mi tak bardzo o widoki, jak o ludzi. Podróżowanie bez ich historii, wspólnych posiłków czy pracy, jest jak oglądanie niemego filmu. Nie jestem mistrzem w nawiązywaniu kontaktów, wolę raczej trzymać się z boku i obserwować niż wyrywać się do rozmów, dlatego zawsze potrzebuję pretekstu żeby wyjść do ludzi. Teraz zdradzę wam najprostszy sposób żeby się odważyć. Wyjedźcie za […]

Artykuł Długi weekend last minute pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Nie macie jeszcze zaplanowanego długiego weekendu? Rzucam wam koło ratunkowe i proponuję dwie, proste mikrowyprawy.

Idźcie wioskami

W podróżach nigdy nie chodziło mi tak bardzo o widoki, jak o ludzi. Podróżowanie bez ich historii, wspólnych posiłków czy pracy, jest jak oglądanie niemego filmu. Nie jestem mistrzem w nawiązywaniu kontaktów, wolę raczej trzymać się z boku i obserwować niż wyrywać się do rozmów, dlatego zawsze potrzebuję pretekstu żeby wyjść do ludzi. Teraz zdradzę wam najprostszy sposób żeby się odważyć.

Wyjedźcie za miasto na wieś. Ale nie wydmuszkę z weekendowymi domkami letniskowymi, a taką prawdziwą, gdzie ludzie nadal żyją z ziemi i zwierząt.

Sugeruje Podlasie, Dolny Śląsk, albo Suwalszczyznę. Idźcie tymi wsiami tak długo jak was nogi poniosą. Do picia weźcie ze sobą tylko półlitrową butelkę wody. Za każdym razem, kiedy ją opróżnicie, nie szukajcie sklepu, ale pukajcie do drzwi i proście o dolewkę. Nikt raczej wody wam nie odmówi, szczególnie w taki upał. A jak gospodarz zobaczy plecak, to pewnie zapyta: skąd / po co / na jak długo? Może przy okazji miodem poczęstuje, albo świeżo upieczonym ciastem. Prośba o wodę to idealna sytuacja żeby pogadać. Jak dużo uda wam się usłyszeć – może tajemnice rodzinne, historie z wojny, albo dzieciństwa? – zależy tylko od was i waszej ciekawości innych ludzi.

Żeby potwierdzić, że ten sposób działa: kilka dni temu, w pięć minut, udało mi się przekonać obcą osobę do tego żeby zaprosiła mnie na obiad. That’s how magic happens! (Tak dzieją się cuda!)

Randka pod gwiazdami

Jeżeli nie widzieliście spadających perseidów, to znaczy, że niewiele w życiu widzieliście. One nie wyglądają jak typowe białe przecinki, które po chwili znikają z nieba, ale jak kule ognia, które rozświetlają niebo. Takie perseidy oglądałem kilka lat temu leżąc w trawie na Morasku pod Poznaniem.

Czego potrzebujecie żeby się udało? Wyjedźcie daleko za miasto, w miejsce gdzie niebo nie będzie zanieczyszczone świetlne (yep, to też jest zanieczyszczenie). Najlepszą opcją byłyby Bieszczady, ale wystarczy miejsce, w którym po prostu będzie najciemniej jak się da. Najlepiej rozłóżcie się na łące, polanie w lesie, albo szczycie wzgórza, żeby nic nie ograniczało wam widoczności i czekajcie.

Im będzie później i ciemniej, tym więcej pojawi się perspeidów. Najpierw będzie ich kilka, typowych przecinków, ale jak wam się poszczęści niebo rozbłyśnie ogniem.

Żeby umilić sobie czekanie weźcie kubki, kuchenkę turystyczną, menażkę i litr mleka. Podgrzejcie mleko, wrzućcie do niej czekoladę i rozpuśćcie.

Po chwili będziecie gapić się na spadające gwiazdy z kubkiem gorącej czekolady w dłoni.

PS. To świetny sposób na randkę, albo jeszcze lepiej – oświadczyny. Żadna kolacja w restauracji tego nie przebije 🙂

Czytaj dalej: Kampinos – podmiejski, nudnawy lasek

Artykuł Długi weekend last minute pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/dlugi-weekend-last-minute/feed/ 0 226